Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Polskie firmy w Chinach. Można sprzedać produkcję na 10 lat z góry

1
Podziel się:

Nie tylko żywność i biżuteria - ambasador pokazuje, kto ma szansę zaistnieć w Chinach

Wschód słońca nad Ningbo
Wschód słońca nad Ningbo (Hu Xuejun)

Jeszcze kilka lat temu chiński przedsiębiorca pytany o Polskę mówił, że to mniejsza, biedniejsza Rosja. Dziś nie tylko polska biżuteria czy żywność mają szansę zaistnieć w Chinach. - Jeśli komuś się uda wejść, to może w Chinach sprzedać całą swoją produkcję na dziesięć lat z góry - o problemach i szansach związanych z wejściem na chiński rynek opowiada Money.pl Tadeusz Chomicki, ambasador Polski w Chinach.

Joanna Skrzypiec, Money.pl: Mieszka pan w Chinach od prawie sześciu lat. Często słyszę, że trudno tu zrobić biznes, że to trudna płaszczyzna dla przedsiębiorców. Ile w tym prawdy?

Tadeusz Chomicki, ambasador: Wbrew temu, co się często mówi w Polsce o Chinach, rzeczywistość tutaj bardzo szybko się zmienia. Ale faktycznie to jest rynek, na który trudno wejść polskim przedsiębiorcom. Głównie dlatego, że jest inny od rynków, na których nasze firmy do tej pory się rozwijały. Ma inną kulturę prawną, inne przepisy i już ta sama odmienność stanowi barierę dla wejścia.

Warto te bariery przełamywać?

Tak, ponieważ skala tego rynku jest poza wyobrażeniami. Jeśli komuś się uda wejść, to nie tylko może w Chinach sprzedać całą swoją produkcję na dziesięć lat z góry, ale może założyć kolejne firmy czy zbudować kolejne fabryki. To rynek o bardzo dużej chłonności, coraz bardziej otwarty na import z zagranicy. Rząd chiński w tym momencie stara się pobudzić rynek wewnętrzny i jednym z elementów przez rząd popieranych jest wzrost importu i ten import będzie rósł.

Duże firmy mają większe szanse na tym rynku?

Na pewno łatwiej im wchodzić, bo mogą sobie pozwolić na odłożenie zysków w czasie. Najpierw trzeba pokonać chińskie przepisy i znaleźć właściwego partnera, prawie wszystkie duże firmy mają tutaj miejscowych partnerów. Znalezienie takiego, który faktycznie będzie miał możliwości dystrybucji towarów na rynku chińskim, to jest podstawowe zadanie stojące przed polskim eksporterem, polskim producentem. To wszystko jest możliwe, ale wymaga czasu, cierpliwości oraz odłożenia zysków w czasie, stąd też tutaj widzę trudność dla większości polskich firm, które są małe i średnie.

Czy są towary, które przynoszą zysk natychmiastowy?

Tak jest z polską biżuterią czy polską żywnością, ale wiadomo, że każdy biznes wymaga inwestycji.

Mówimy o dużych firmach, ale załóżmy, że ja jestem małym przedsiębiorcą z pomysłem. Mój pomysł to akcesoria dla dzieci, co ze mną?

Polskie wzornictwo i polski design są inne i tu także upatrywałbym szansy. Do Chin tak naprawdę można wejść ze wszystkim, w tej chwili Chińczycy kupują praktycznie wszystko i cały czas towary importowane traktowane są przez nich jako te lepszej jakości, chociaż coraz rzadziej jest to uzasadnione.

Są na tym rynku polscy producenci nocników, jest armatura czy wyposażenie łazienek, jest żywność, są nasze firmy meblarskie. Te towary są tu kupowane między innymi dlatego, że pochodzą z Europy.

Proszę pamiętać, jak ogromny to rynek. Tak zwana klasa średnia z niemałymi pieniędzmi to jakieś 300 mln ludzi, a więc ponad połowa ludności Unii Europejskiej. To są ludzie, którzy mogą sobie pozwolić na wakacje za granicą i wolą kupić importowaną żywność, bo mają przekonanie, że jest bezpieczniejsza. I kupują zegarki marki Omega dla każdego członka rodziny, więc ci konsumenci kupią też polski bursztyn, polską ceramikę, ale mogą też kupić polskie nocniki, jeśli spodoba im się wzornictwo albo uznają, że plastik, z którego są zrobione, jest przyjemniejszy dla ich dzieci. Absolutnie nie ma żadnych ograniczeń.

_ Stoisko polskiej firmy Maltex na targach w Ningbo. Fot. Joanna Skrzypiec _

Musimy mieć też szanse na to, by pokazać nasze towary. Rząd chiński stwarza wystarczająco dużo takich możliwości?

Stara się. Ta przestrzeń wystawowa na targach w Ningbo jest nam zaoferowana za darmo, ale to wystawca musi zadbać o to, żeby przywieziony towar spodobał się Chińczykom. To się odbywa trochę na zasadzie testów, metodą prób i błędów, trochę na podstawie analiz. Ale jeśli jest problem z popularnością polskich towarów, to wynika też z tego, że jeszcze pięć lat temu Polska przeważnie nie istniała w tutejszej świadomości. W 2009 roku przed Expo w Szanghaju Ministerstwo Gospodarki zrobiło minibadania wśród chińskich przedsiębiorców małego i średniego szczebla i konkluzje były dość porażające.

Na pytanie: co wiesz o Polsce, prawie wszyscy odpowiadali, że nic. A na pytanie: jak byś sobie Polskę wyobraził, padała odpowiedź w stylu: jest to pewnie mniejsza i biedniejsza Rosja. To zdecydowanie nie były skojarzenia z dynamicznym, rozwijającym się państwem, trudno więc było oczekiwać popytu na nasze produkty.

To przeszłość, a jak jest teraz? Faktycznie tak szybko przeskoczyliśmy bariery? Często, także tutaj, słyszę, że Polska jest kluczowym partnerem dla Chin, liderem naszej części Europy. To nie jest mówienie życzeniowe?

Obiektywnie jesteśmy jednym z największych krajów Unii Europejskiej. Chińczycy wiedzą, jakim krajem Polska jest współcześnie i widzą, że od ponad dwudziestu lat mamy nieprzerwany wzrost gospodarczy, nie ma drugiego takiego kraju. Co więcej w czasach kryzysu w Europie w latach 2007-2014 PKB Polski wzrosło o 25 proc. i to są dane, którymi my staramy się Chińczyków epatować, to przemawia do ich wyobraźni. Na poziomie świadomości chińskich decydentów Polska niepomiernie urosła, jeśli chodzi o siłę i znaczenie.

Na poziomie liderów gospodarczych nasz kraj przebił się do świadomości, na poziomie konsumenta proces jest najmniej zaawansowany z prozaicznych względów - konsumentów czy też przeciętnych chińskich obywateli jest 1,4 mld, trudno jest nam do nich na co dzień dotrzeć, ale to jest proces, który też postępuje.

Musi trwać ekspansja polskich przedsiębiorców. To oni muszą jeździć na targi, muszą się pokazywać, muszą przywozić towar odbiorcy. Zresztą możliwości wzrostu na rynku krajowym w Polsce i w otoczeniu Polski, moim zdaniem, powoli się wyczerpują. Przedsiębiorcy, którzy myślą o swojej przyszłości, muszą szukać rynków innych niż Europa, rynków takich jak Chiny.

Ale skala też może przerażać, gdy sobie uświadomimy, że przeciętna chińska prowincja jest większa od Polski, a prowincji jest ponad trzydzieści.

Dlatego myśląc o podboju Chin, wystarczy, gdy pomyślimy o jednej prowincji i zaczniemy od niej. Są przyczółki dla przedsiębiorców z Europy Środkowej i Wschodniej, które rząd chiński wspomaga. To między innymi Ningbo, specjalna strefa ekonomiczna powstaje w Szanghaju. Jest pomysł na stworzenie polskiej platformy eksportu, szczególnie żywności, w miejscowości Tangshan (czwarty największy port na świecie) w prowincji Hebei otaczającej Pekin.

Szansę da także rozwój chińskiej koncepcji budowy pasa gospodarczego od Chin do Europy z wykorzystaniem połączeń kolejowych i morskich (Jedwabny Szlak). Polska z tytułu położenia może być bramą transportową, więc mamy dużą szansę, żeby towary trafiały przez Polskę, do Polski i z naszego kraju także wyjeżdżały.

_ Targi Expo w Ningbo (miasto portowe leżące w prowincji Zhejiang) dla wystawców z 16 krajów z Europy Środkowej i Wschodniej odbywały się w dniach 8-12 czerwca. Wydarzenie wpisuje się w promocję współpracy gospodarczej tej części Europy z Chinami i budowę Jedwabnego Szlaku. _

wiadomości
gospodarka
najważniejsze
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(1)
sybirak
2 lata temu
Jak można sprzedawać POLSKĘ dla Chińczyków . Kiedy Ci nie douczeni rządzący pójdą po rozum do d..... z chwilą gdy nie mają rozumu w głowie. Jakich czasów człowiek dożył. Czy o taką POLSKĘ my walczyli !!!!!