Money.pl: Czy w zamian za 50 tys. złotych *- jak pisze tygodnik "Wprost" - *odstąpił Pan Bogdanowi Tyszkiewiczowi miejsce na liście AWS w wyborach do samorządu w 1998 roku?
Paweł Poncyliusz, wiceminister gospodarki: Nie, nie jest to prawdą. Nigdy i w niczym nie pomagałem panu Bogdanowi Tyszkiewiczowi. Nigdy nie otrzymałem od niego ani z jego polecenia żadnych korzyści majątkowych.
Money.pl: Pozwie Pan zatem tygodnik do sądu?
P.P.: Nie mam innego wyjścia. Artykuł mocno narusza moje dobra osobiste. W ciągu paru dni pozew będzie gotowy.
Money.pl: Jaką rolę odgrywał Pan wówczas w warszawskiej Akcji Wyborczej Solidarność? Kto decydował o umieszczeniu ludzi na listach?
P.P.: Paradoksalnie, praktycznie żadną. O kształtowaniu list wyborczych AWS decydował kilkunastoosobowy komitet, którego byłem najmłodszym i najmniej wpływowym członkiem.
Decydujący głos tzw. parytet blokujący miał ZZ "Solidarność". To właśnie "Solidarność" rekomendowała pana Tyszkiewicza na listy samorządowe, co bardzo łatwo można sprawdzić w dokumentach. W tamtych czasach naprawdę nie miałem realnego wpływu na kształt list wyborczych, co było oczywiste dla wszystkich zaangażowanych w politykę w Warszawie.
Money.pl: Ktoś zbiera na Pana haki?
*P.P.: *Od początku pełnienia przeze mnie funkcji sekretarza stanu w Ministerstwie Gospodarki docierały do mnie informacje, że próbuje się kupić kompromitujące mnie materiały. Dotychczas ignorowałem te sygnały, ponieważ takowe nie istnieją, natomiast po lekturze artykułu w tygodniku "Wprost" zastanawiam się, czy może komuś udało się kupić zeznania.
Money.pl: Komu może zależeć na oczernieniu Pana? Ma to związek z lansowanymi przez Pana planami restrukturyzacji górnictwa?
*P.P.: *Niczego nie mogę wykluczyć. Ta publikacja jest dla mnie najlepszym dowodem, że moja działalność narusza interesy pewnych grup, które do tej pory bezkarnie narażały Skarb Państwa na wielomilionowe starty.