Do wybuchu doszło podczas tak zwanych robót strzałowych, czyli urabiania chodnika przy użyciu ładunków wybuchowych. Dyrektor Migda przyznał, że metoda ta jest coraz rzadziej stosowana w górnictwie. Wykorzystuje się ją w wypadku krótkich wyrobisk, gdzie użycie kombajnu do drążenia wyrobiska jest - jak powiedział Jan Migda - ekonomicznie nieuzasadnione. Warunkiem bezpieczeństwa w wypadku stosowania tej metody jest rygorystyczne przestrzeganie wszelkich przepisów z nią związanych.
Zdaniem dyrektora Migdy, prawdopodobną przyczyną wczorajszej tragedii mógł być błąf człowieka - naruszenie podstawowych zasad techniki górniczej.
Na miejscu tragedii przebywał wczoraj premier Leszek Miller, który obiecał przyznanie specjalnych rent rodzinom ofiar. Po wizycie w kopalni Leszek Miller odwiedził w szpitalach rannych górników. Obaj mężczyźni są przytomni. Stan poparzonego górnika, przebywającego w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich, lekarze określają jako ciężki, ale stabilny. Ma poparzoną głowę, tułów, ręce i drogi oddechowe. Leczenie może potrwać kilka miesięcy. Drugi ranny leży w jastrzębskim szpitalu ze złamanym barkiem.
W związku z tragedią wojewoda śląski Lechosław Jarzębski ogłosił trzydniową żałobę na terenie województwa.