W ten sposób Iwiński odniósł się do zdjęć, które w piątek pokazała telewizja TVN klatka po klatce. Widac na nich, jak Iwiński - w przerwie szczytu UE w Barcelonie - całuje, przytula i sięga ręką pod żakiet polskiej tłumaczki.
Iwiński twierdzi, że zarówno on jak i tłumaczka nie przypominają sobie zdarzenia. Na pytanie co jego ręka robiła na na pośladkach tłumaczki, Iwiński odpowiada: "Wykluczam, by tam była. Proszę mnie dobrze zrozumieć, nie chcę przez to powiedzieć, że to jest fotomontaż. Ale od zawodowych fotografów wiem, że przy takich zdjęciach nie wiadomo, czy przez 10 sekund ta ręka spoczywa na pośladkach czy jest od niej oddalona o 10 cm".
Zdaniem Iwińskiego była to publiczna sytuacja, przyjacielski gest, bez erotycznych podtekstów. "Moja żona powiedziała, że nie ma do mnie żadnego żalu" - dodaje Iwiński.
Na zdanie, że nawet jeśli ręka od pośladków była oddalona, to nie ulega wątpliwości, że znalazła się pod żakietem, Iwiński odpowiada, że traktuje to jako kreowanie nieistniejącej rzeczywistości. "Obiecuję, że powściągnę swoją gestykulację i spontaniczność. Będę się zachowywał tak pomnikowo, jak Breżniew i Susłow" - twierdzi Iwiński.
GW/gut/chod.