Podobnie jak dziadek w antyniemieckiej konspiracji nie jest na Pomorzu rzadkością, na nikim z Pomorzan nie robi też wrażenia dziadek w Wehrmachcie. Niemiecki mundur nosiły tysiące Kaszubów, których - tak samo jak Ślązaków - nikt nie pytał o zdanie.
Wpisanie na Niemiecką Listę Narodowościową nie wymagało własnej inicjatywy. Po prostu pewnego dnia przychodził list z wezwaniem do podpisania odpowiedniego kwitu. A wkrótce potem skierowanie do Wehrmachtu. Wielu wcielonych przymusowo do armii dezerterowało, by dołączyć do oddziałów polskiego podziemia lub do Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie - pisze "Tygodnik "Powszechny".
Dlatego - pyta tygodnik - co by było, gdyby dziadek Donalda Tuska jednak w Wehrmachcie służył? Gdyby wcielono go tam przymusowo, jak wielu innych Kaszubów? Czy byłby gorszym obywatelem polskiego państwa niż ktoś z Mazowsza, kto, żeby uniknąć volkslisty, musiał jedynie się na nią nie zgłaszać?
Odpowiedź - pisze "Tygodnik Powszechny" - powinna być oczywista, ale taka nie jest. O skomplikowanych i tragicznych losach Kaszubów czy Ślązaków mówi się ciągle za mało i ciągle jeszcze nie ma w nas - Polakach krakowsko- czy warszawskocentrycznych - dość chęci zrozumienia historii widzianej z innej perspektywy - uważa "Tygodnik Powszechny".
Tygodnik Powszechny/kal/sawicka