Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Anna Widzyk
|

Tysiące londyńczyków wzięło udział w wiecu solidarności

0
Podziel się:

Około 20 tysięcy londyńczyków zgromadziło się w czwartek wieczorem na Trafalguar Square, by zademonstrować solidarność i jedność po ubiegłotygodniowych atakach terrorystycznych w Londynie.

Wiec pod hasłem "Londyn zjednoczony" odbył się dokładnie tydzień po zamachach samobójczych, w których zginęły co najmniej 53 osoby. Terrorystami okazali się brytyjscy muzułmanie - trzej pochodzenia pakistańskiego i jeden z Jamajki.

Na plac pod kolumną admirała Horacego Nelsona przybyli przedstawiciele władz miasta oraz reprezentanci wszystkich wspólnot wyznaniowych i społeczności Londynu. Wszyscy podkreślali, że w trudnych dniach, mieszkańcy Londynu nie mogą poddać się terrorystom i dać się podzielić.

Burmistrz Londynu Ken Livingston podkreślił, że ta tragedia skłoni londyńczyków do jeszcze większych wysiłków, by uczynić z Londynu lepsze miasto. "Jestem dumny, że jestem waszym burmistrzem" - zwrócił się Livingston do zgromadzonych na wiecu.

Biskup Londynu wielebny Richard Chartres powiedział, że ofiary zamachów były różnych religii, "ale wszystkie były londyńczykami".

Rabin sir Jonanthan Sacks podkreślił, że Londyn zawsze był "stolicą na mapie odwagi". "Ta odwaga nie pozwoliła nam poddać się terrorowi, ulec złym emocjom i utracić wartości. Niech ta odwaga nas teraz zjednoczy" - podkreślił. O jedność zaapelował także przewodniczący Rady Muzułmanów w Wielkiej Brytanii Iqbal Sacranie.

Uczestnicy wiecu na Trafalguar Square, gdzie jeszcze osiem dni temu świętowano przyznanie brytyjskiej stolicy prawa do organizacji igrzysk olimpijskich w 2012 roku, reagowali oklaskami na słowa mówców.

"To jest ważne, by okazać solidarność po tym co stało się w ubiegłym tygodniu. Zamachy dotknęły każdego, kto mieszka w tym mieście. Musimy pokazać, że nas nie pokonano" - powiedziała PAP Wendy Peters z północnego Londynu.

Przyznała jednak, że nie zaskoczyła jej wiadomość, iż sprawcami zamachów byli brytyjscy muzułmanie z Leeds. "To byli po prostu fanatycy - muzułmanie czy nie, byli to zaślepieni fanatycy" - powiedziała. "To bardzo bolesne dla muzułmańskiej społeczności, że ich własne dzieci były zdolne do czegoś takiego..." - dodała.

"Jest niezwykle ważne, by Londyn zademonstrował jedność, pokazał, że nie akceptuje tego, co się stało, i nie pozwoli by to się powtórzyło. To była zbrodnia przeciw wszystkim londyńczykom" - powiedział PAP muzułmanin z londyńskiego East Endu Habib Rahmam.

Dodał, że w ostatnich dniach doszło do pewnych incydentów przeciwko muzułmanom w Londynie, które mogą być atakami odwetu za zamachy. "Mam nadzieję, że to tylko pojedyncze przypadki, które się nie nasilą" - powiedział Rahman. "Nie powinno być żadnych aktów odwetu. Muzułmańska społeczność potępiła zamachy. Potępiamy ekstremizm, a odwet też jest forma ekstremizmu" - dodał.

Sandy Dunn z północno-zachodniego Londynu skrytykowała władze miasta za to, że przez cały tydzień nie pozwoliły wyrazić londyńczykom tego, co naprawdę czują. Na Trafalguar Square kobieta ustawiła mały ołtarzyk z wizerunkami ofiar zamachów i datami zamachów w Madrycie w ubiegłym roku, na Bali w 2003 roku i w Nowym Jorku w 2001. "Kazali nam udawać, że nic się nie stało, wracać do pracy, jeździć metrem jak gdyby nigdy nic" - mówiła.

Według Dunn, czwartkowy wiec władze miasta zorganizowały tylko pod wpływem apeli mieszkańców. "Madryt wyszedł na ulicę niemal zaraz po zamachach" - powiedziała.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)