Darmowe karty płatnicze często wcale nie były darmowe. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów zainterweniował i banki oddają pieniądze. Trzeba jednak dobrze przeczytać list od banku i złożyć wniosek. Inaczej pieniądze przejdą nam obok nosa.
Karty płatnicze w polskich bankach są zwykle darmowe, czyli nie płaci się miesięcznej prowizji. Jest jednak zwykle warunek - w miesiącu musimy albo zrobić określoną liczbę transakcji, albo wydać za pomocą karty określoną kwotę. Okazuje się, że nawet mimo tak pozornie prostych zasad i tu zdarzały się niespodzianki. Klient wydał tyle, ile trzeba, a tu bank jak gdyby nigdy nic ściągnął pieniądze z konta. O co chodzi?
W niedzielę pisaliśmy o komunikacie ING Banku Śląskiego wystosowanym do klientów. Bank informuje o terminie składania reklamacji w sprawie błędnie rozliczonych kart. ING będzie zwracać pieniądze, bo niesłusznie pobrał prowizję. Sprawa dotyczy jednak nie tylko tego banku.
Wielu z nas należą się pieniądze, a nie zdajemy sobie z tego sprawy.
Na otrzymywaną pocztą tradycyjna korespondencję i komunikaty w systemach transakcyjnych, baczną uwagę powinni zwrócić przede wszystkim klienci: BOŚ Banku, Credit Agricole, PKO BP i T-Mobile Usługi Bankowe. Te banki dostały w ubiegłym roku decyzje UOKiK w sprawie nienależnie pobranych prowizji. Oznacza to, że będą musiały zwracać pieniądze.
Co ciekawe za rozliczenia z klientami zabrały się także inne banki, nawet Deutsche Bank Polska, wobec którego Urząd nie miał żadnych uwag. Jak jednak wynika z informacji od jednego z naszych czytelników, Deutsche Bank wysyła do klientów listy w sprawie błędnie naliczonych prowizji.
Interwencja UOKiK
O swoich działaniach wobec banków wszczętych w zeszłym roku, a nawet w końcówce 2016 roku, UOKiK informował już w lutym. Wtedy okazało się, że prowadzi takie postępowania, bo wielu klientów protestowało, że niesłusznie pobrano im prowizje.
UOKiK ustalił, że transakcje z końcówki miesiąca banki rozliczały w miesiącu kolejnym i przez to zamiast obiecanego zera, klient płacił za używanie karty konkretne pieniądze. Tak robiło większość z 18 sprawdzanych przez UOKiK banków.
Sześć z nich dobrowolnie zmieniło niejasne praktyki (nie czekając na formalną decyzję UOKiK). Były to: BZ WBK, Eurobank, Getin Noble Bank, ING Bank Śląski, Bank Millennium i Plus Bank.
Z tej grupy Eurobank twierdzi, że ma już sprawę rozliczeń za sobą od dawna. Podobnie Getin Noble Bank. - Nie wiązało się to z dużymi kwotami, sprawa dotyczyła niewielu klientów - poinformowało money.pl biuro prasowe GNB. Bank Millennium dobrowolnie uprościł zasady rozliczania transakcji 9 grudnia ubiegłego roku. W reklamach informował, że warunkiem zwolnienia z opłaty jest zaksięgowanie transakcji, więc formalnie wszystko było w porządku.
Niektóre z tej grupy ciągle nie dokończyły procesu rozliczeń z klientami. Na przykład BZ WBK nadal wysyła listy, a klient ma trzy miesiące od otrzymania korespondencji na aneksowanie umowy w trybie reklamacji. Jest przy tym ważna informacja dla klientów - trzeba się w reklamacji powołać na numer decyzji UOKiK (nr RBG - 9/2018).
Listy urzędniczo skomplikowane
Wróćmy jednak do niechlubnej czwórki, o której pisaliśmy na początku. Wobec tych banków Urząd wydał w ubiegłym roku decyzje. Dla porządku warto wspomnieć, że podobną decyzję z UOKiK otrzymał także mBank (w końcówce 2016 roku) i Bank Pocztowy. Biuro prasowe mBanku podaje, że bank swoje zobowiązania już rozliczył. Bank Pocztowy zbierał reklamacje do końca lutego tego roku i też już zwrócił pieniądze.
Działania obecnie prowadzi PKO BP. Wnioski o zwrot nienależnie pobranej prowizji będzie można składać w najgorszym przypadku dopiero od 11 sierpnia, albo wcześniej, jeśli bank poda tak w komunikacie. Będą na to trzy miesiące.
Bank Pocztowy 18 osobom oddał łącznie... 100 zł. Alior Bank średnio oddawał po 7,30 zł. Zgłosili się nieliczni. Klienci tego akurat banku mają jeszcze na to czas do końca sierpnia.
Zwrócone kwoty i liczba osób, która się po nie zgłasza nie powalają na kolana. Być może dlatego, że klienci nieuważnie czytali listy od banku, albo nic z nich nie zrozumieli. Patrząc na ten, który naszemu czytelnikowi przesłał w czerwcu Deutsche Bank Polska, nie byłoby w tym nawet nic dziwnego.
„Jeśli indywidualne rozliczenie dokonane przez Bank w odniesieniu do danego Klienta wykaże, że na podstawie Tabeli sprzed zmian wprowadzonych w latach 2014-2016, Klient zapłaciłby niższe opłaty i prowizje, Bank najpóźniej w terminie 60 dni od dnia zawarcia aneksu dokona zwrotu nadpłaty” - czytamy w liście. Parę akapitów dalej bank dodaje, że „nie będzie domagał się dopłat”, gdyby sytuacja okazała się odwrotna, tj. jeśli komuś rozliczenie transakcji z końca poprzedniego miesiąca pomogło uniknąć opłaty w kolejnym.
"Jeśli coś, to coś" - generalnie wszystko w urzędniczym stylu, czyli niejasno. Z treści nie wynika w sposób oczywisty, że jakieś pieniądze od banku na nas czekają. Część adresatów prawdopodobnie bez dogłębnej analizy wyrzuci pismo do kosza. Zawierać jakiś aneks nie wiadomo po co?
Jak już pisaliśmy wyżej, UOKiK do praktyk Deutsche Banku nie miał żadnych uwag, a mimo to bank się rozlicza z klientami. Mają oni termin do 30 lipca na złożenie reklamacji.
Uwag Urząd nie miał też do: BGŻ, BPH, Idea Banku oraz Pekao.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl