Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Hubert Orzechowski
Hubert Orzechowski
|

"Brałam kredyty na łapówki dla lekarza. Ratowałam męża". Historia upadłości konsumenckiej

243
Podziel się:

Znów nie boję się pukania do drzwi, ani dzwoniącego telefonu. Ale przez kilkanaście lat moje życie było piekłem - mówi money.pl Karolina. Opowiedziała nam swoją historię, która oprócz upadków ma jednego, niespodziewanego pozytywnego bohatera.

Upadłość konsumencka to początek końca długów
Upadłość konsumencka to początek końca długów (EAST NEWS)

Tę rozmowę pani Karolina (imię zmienione) pamięta do dziś.

- Robię co mogę, by uratować pani męża. Właśnie udało mi się ocalić jego płuco – powiedział lekarz onkologii, bardzo znany w Poznaniu.

Maż pani Karoliny już od kilkunastu miesięcy walczył z nowotworem. Zaczęło się od jelita grubego, potem choroba zaatakowała dalej.

- Czy można coś jeszcze zrobić? – spytała lekarza Karolina.

Zamiast odpowiedzieć wprost, specjalista sypnął aluzjami.

- Wie pani, zarobki w służbie zdrowia są jakie są....

Karolina nie odpowiedziała nic. Wstała i wyszła. Wiedziała, co ma zrobić. Niemal prosto ze szpitala popędziła do banku. Wzięła pożyczkę. Kolejną. I jak tylko pieniądze pojawiły się na koncie, pognała do szpitala, aby "spłacić" lekarza swojego męża. Ten przeliczył pieniądze i z uśmiechem zapewnił, że wszystko będzie w porządku.

Dopiero po śmierci męża Karolina dowie się, że onkolog brał łapówki także od niego.

W obliczu choroby

- Nerwy wracają, przepraszam – mówi nam, kiedy opowiada swoją historię. Trzeba jej często przerywać, kiedy skacze z tematu na tematu tak, że ciężko się połapać w chronologii wydarzeń.

Jej życie zmieniło się o 180 stopni kilkanaście lat temu. Przyznaje, że ma problem z podaniem dokładnej daty. Choroba męża, jego śmierć, windykatorzy pukający w nocy do drzwi, wreszcie jej choroba – to wszystko zlewa się jej w jeden dzień.

Przed tym wszystkim prowadziła, jak sama mówi, „godne życie”. – Mąż był wziętym architektem wnętrz. Pracował jako wolny strzelec, z domu. Miał bardzo dobrą markę. Zleceń było tyle, że musiał z nich rezygnować – opowiada Karolina.

Jak sama mówi, do szczęścia wiele im nie było trzeba. Przede wszystkim oboje kochali książki. I to przy nich spędzali wolny czas.

Wszystko skończyło się w dniu, w którym u jej męża zdiagnozowano raka jelita grubego. To rodzaj nowotworu, który jest szczególnie obciążający dla psychiki pacjenta. Wiąże się bowiem ze wstydliwymi kwestiami fizjologicznymi.

Choroba była ciosem, ale Karolina i jej mąż szybko się z niego otrząsnęli. Postanowili walczyć. Mieli sporo oszczędności, więc na razie odcięcie od dochodów nie wydawało się problemem.

Nie obawiali się też pierwszych pożyczek. „Spłacimy je, jak tylko odzyskasz siły i będziesz mógł znów pracować”, mówili sobie.

Tyle tylko, że stan zdrowia męża Karoliny poprawiał się tylko chwilami. Poza tym stale się pogarszał. A małżeństwo było coraz bardziej zdesperowane. - Dowiedziałam się o ziołach leczniczych. To były rośliny z Afryki, sprowadzane przez Meksyk. Kosztowały 1000 zł za porcję. Jedną, a do leczenia potrzeba było wiele – mówi Karolina. Oprócz tego stałych łapówek domagał się lekarz, który opiekował się mężem. - To nie były wielkie sumy. Jednorazowo brałam od dwóch do czterech tysięcy złotych pożyczki. Nie pamiętam jednak nawet, ile ich w końcu było. Wyparłam ten okres z pamięci.

Lepsze czasy, które miały pozwolić spłacić te zobowiązania, nie nadeszły. Po długiej walce mąż Karoliny zmarł. Na żałobę i rozpacz nie było jednak czasu. - Zostałam na rencie, którą dostałam po mężu. A do spłacenia miałam kilkadziesiąt tysięcy złotych.

Zobacz także: Ze spirali zadłużenia można się wydostać przez upadłość konsumencką

W szponach windykacji

Na początku spłacanie szło jednak nawet dobrze. Karolina po prostu pozbywała się majątku, który jej został. Ale w końcu nie było już biżuterii czy elektroniki do sprzedania. Kobieta zwróciła się do banku o prolongatę spłaty. Dostała ją.

- Ale potem bank stracił cierpliwość i sprzedał moją należność firmie windykacyjnym – mówi. I tak zaczął się jej koszmar.

Windykatorzy nie zaatakowali od razu. Poczekali, aż Karolinie urosną odsetki. Jakie? Z jednego tylko kredytu na sumę 2,5 tys. zł odsetki narosły do sumy trzykrotnie wyższej.

- Dzwonili do mnie po kilkanaście razy dziennie. Nachodzili w domu – późnym wieczorem, albo wczesnym rankiem. Codziennie bałam się otwierać skrzynkę pocztową. Były tam same wezwania do zapłaty. To było piekło – opowiada.

Karolina cały czas dług spłacała. Jednak jej renta nie pozwalała na wiele. Co miesiąc mogła oddać co najwyżej 250-300 zł. Ale robiła to regularnie.

- Pisałam do firm windykacyjnych i błagałam, by darowały choć część odsetek, abym mogła spłacić zadłużenie, ale nie chcieli ze mną w ogóle rozmawiać. Chciałam też wziąć kredyt konsolidacyjny, ale tu zrobiło się błędne koło: byłam już zarejestrowana w Biurze Informacji Gospodarczej jako niesolidny klient – opowiada.

Zdesperowana kobieta chciała w końcu wyjechać za granicę. Mimo dość zaawansowanego wieku, w którym raczej myśli się o emeryturze, a nie zmianie kraju zamieszkania. – Pomyślałam sobie, że tam zarabia się więcej. Posiedzę trochę, ale wreszcie będę mogła spłacić długi.

I znów jednak życie miało dla Karoliny inne plany. Zdiagnozowano u niej nowotwór piersi. Wyjazd nie wchodził już w grę, trzeba było ratować zdrowie.

Ale firmy windykacyjne nie odpuszczały. Karolina znów się do nich zwróciła. – Mówiłam im: mam tylko rentę po mężu i sama choruję teraz na raka. Nie mam jak spłacać tych odsetek. Proszę chociaż dać mi taką spłatę, żebym mogła z tego wyjść. Nie udało się – mówi.

Z pomocą rusza... komornik

Pomoc przyszła z zupełnie niespodziewanej strony. – Niech pani coś z tym zrobi. Nie ma pani szans. To nie będzie miało końca – powiedział Karolinie komornik, u którego była co miesiąc w biurze, aby spłacać zadłużenie. To on powiedział jej więcej o upadłości konsumenckiej. Wytłumaczył, że to jedyne wyjście z jej sytuacji. Bo nie ma szans, by pozbyć się zadłużenia.

Z pomocą znajomych Karolina znalazła prawnika. Pomógł jej złożyć wniosek o upadłość konsumencką. Dostała ją półtora roku temu. – Sędzia na mojej rozprawie powiedział, że w mojej sytuacji postąpiłby tak samo.

Karolinie nadal nie jest lekko, ale złapała oddech. - Nie boję się już, gdy ktoś mi puka do drzwi. Nie drętwieję na dźwięk dzwonka telefonu. Mogę spokojnie sprawdzać skrzynkę pocztową. Odzyskałam spokój i poczucie bezpieczeństwa – mówi.

Wierzyciele nie mogą bowiem nachodzić osoby, która jest w stanie upadłości konsumenckiej. – Dotknęło mnie za dużo – mówi Karolina, podsumowując lata przed decyzją sądu.

Mieszka teraz ze swoją matką, która też choruje i wymaga opieki. Od życia oczekuje już tylko spokoju. Oraz zdrowia dla siebie i swojej matki. Coś więcej? – A by ktoś wziął się w końcu za firmy windykacyjne działające na granicy prawa.

- Zrobiłam sobie z życia bagno. Ale to wszystko było, by ratować człowieka, którego kochałam – kończy.

_ Prawdziwe personalia Karoliny, na jej prośbę, pozostają do wiadomości redakcji _

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(243)
Von Sick
6 lat temu
Ale bujda na resorach
Realista
6 lat temu
Ale dlaczego nie wystapiła do lekarzy o zwrot łapówek ! Brali kasę ele nie uleczyli - więc zwrot łapówek z odsetkami!
japek
6 lat temu
splacic powinna, rozlozyc na raty i zalatwic sprawę
zarzyn
6 lat temu
nie można myslec, ze takich długo nie ma co splacac bo to nas zaprowadzi do ogolnego banrkuctwa, wspolczuje pani ale dlug to dlug
janka
6 lat temu
dlug to dlug, smutne ale prawdziwe
...
Następna strona