Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jarosław Jakimczyk
|

W KGHM do przerwy O:1. Kto wygra ten mecz?

0
Podziel się:

Minister skarbu Jacek Socha przegrał pierwszą rundę w walce z prezesem KGHM. Prezes Błądek może szachować MSP informacjami o nadużyciach swego poprzednika, który jest obecnie prawą ręką ministra Sochy.

W KGHM do przerwy O:1. Kto wygra ten mecz?

Minister skarbu Jacek Socha przegrał pierwszą rundę w walce z prezesem KGHM. Odwołanie Wiktora Błądka udaremnił przedstawiciel ministra w radzie nadzorczej holdingu. Prezes Błądek może szachować MSP kompromitującymi informacjami o nadużyciach swego poprzednika, który jest obecnie prawą ręką ministra Sochy.

Zgodnie z przewidywaniami rynku, prezes KGHM Wiktor Błądek nie posłuchał sugestii ministra skarbu i nie podał się do dymisji, zaś radzie nadzorczej spółki, która obradowała 30 maja br., nie udało się odwołać szefa miedziowego holdingu.

„Zarząd KGHM Polska Miedź pozostaje w niezmienionym składzie. W poniedziałek rada nadzorcza spółki nie odwołała Wiktora Błądka z funkcji prezesa KGHM - poinformował oficjalnie jej przewodniczący Janusz Maciejewicz, wyjaśniając, że "wniosek resortu skarbu w sprawie odwołania Błądka został odrzucony większością głosów”.

Z informacji, jakie przekazał mediom reprezentant załogi w radzie Józef Czyczerski (szef „Solidarności” w KGHM), wynika, że w głosowaniu nie uczestniczył przedstawiciel zagranicznych akcjonariuszy. Oznacza to, że nad wnioskiem o odwołanie prezesa Błądka głosowało tylko ośmiu członków dziewięcioosobowej rady. Czyczerski twierdzi, że wynik głosowania wynosił 4:4, co dowodziłoby, że za pozostaniem Błądka na stanowisku oprócz trzech przedstawicieli załogi w radzie głosowała także jedna z osób reprezentujących ministra skarbu.

Według nieoficjalnych źródeł, miał być to sam przewodniczący rady nadzorczej Janusz Maciejewicz, który zna Błądka jeszcze z czasów, gdy sam kierował KGHM jako dyrektor generalny kombinatu w okresie PRL.

Minister skarbu Jacek Socha poniósł więc prestiżową porażkę, tym bardziej bolesną, że zawiódł go w batalii o KGHM jeden z własnych przedstawicieli. Jeśli Socha konsekwentnie będzie chciał zaprowadzić swoje porządki w KGHM będzie musiał zmienić najpierw skład rady nadzorczej spółki, a to wymaga czasu, tymczasem wybory i dymisja gabinetu Marka Belki niemiłosiernie się zbliżają.
Prezes Wiktor Błądek może w międzyczasie napsuć sporo krwi nielubianemu ministrowi, a zwłaszcza jego pierwszemu zastępcy, sekretarzowi stanu w MSP Stanisławowi Speczikowi. Wystarczy, by Błądek zaczął ujawniać kompromitujące wiceministra Speczika informacje na temat jego działań w okresie, gdy był prezesem KGHM od grudnia 2001 r. do początku ub.r. Zakrawałoby to na parodię, gdyby okazało się, że Speczik, który jako szef KGHM niemal zacierał ręce z radości obnażając nadużycia finansowe i niekompetencję swoich poprzedników, powołanych do zarządu za czasów AWS, sam traktował miedziowy konglomerat jak prywatne Eldorado.

Do takich wniosków skłania lektura stenogramów procesu toczącego się przed Sądem Rejonowym w Lubinie (sygn. II K 184/03) w sprawie podejrzenia nieuzasadnionych wydatków finansowych awuesowskich prezesów koncernu na ochronę i wynajęcie willi w Podkowie Leśnej pod Warszawą. Podczas jednej z rozpraw przesłuchiwany jako świadek Wiktor Błądek, zeznał, że pieniędzmi spółki szafowano również na prawo i lewo po odwołaniu zarządu związanego z AWS, gdy KGHM kierował już Stanisław Speczik. I tak np. Błądek ujawnił, że Speczik jako prezes zatrudnił w centrali KGHM byłego oficera SB, gen. Andrzeja Kapkowskiego płacąc mu za mgławicowe usługi stałą pensję. Kapkowski, który w latach 1996-97 był szefem UOP, w KGHM raczej się nie przepracowywał czerpiąc owoce z synekury.

„Wiem, że pan Kapkowski, który był na etacie KGHM, był jakby ochroniarzem pana Speczika. Ja go zwolniłem, ponieważ martwych dusz nie będę tolerował. On nie zgłaszał się do roboty. Gdy pytałem, co on robi, nikt nic nie wiedział, tylko przelewano mu pieniążki, nie wiem, ile (…) Mnie powiedziano, że pan Kapkowski jest człowiekiem „cichociemnym” pana Speczika” – oświadczył Wiktor Błądek. „Aferą kryminalną” nazwał podpisanie przez Speczika w dniu 7 sierpnia 2003 r. poufnego porozumienia z firmą Colmet International z Wysp Dziewiczych, która otrzymała od Polskiej Miedzi 3 mln USD.

W styczniu 1997 r., spółka ta zarządzana przez tajnego agenta FOZZ Krzysztofa Pochrzęsta, dokonała na rzecz KGHM cesji fikcyjnych praw do eksploatacji złóż miedzi i kobaltu w Kongu. Według kontrolerów NIK, na operacji tej KGHM stracił ok. 300 mln zł, zaś Colmet otrzymał kilkanaście milionów dolarów. W porozumieniu podpisanym przez Speczika dwa lata temu KGHM zrzekł się roszczenia 386,6 mln zł odszkodowania od spółki Pochrzęsta i zgodził się zapłacić wspomniane 3 mln USD za … załatwienie prawa do eksploatacji tego samego złoża oraz rozwiązanie wszystkich sporów z jego właścicielem, kongijskim przedsiębiorstwem państwowym Sodimico. Powodem sporów były zaległe zobowiązania KGHM wobec Kongijczyków. Polska Miedź bowiem płaciła Colmetowi, przelewała też pieniądze na konto w Brukseli, należące rzekomo do kongijskiego przedsiębiorstwa, lecz do Sodimico w Kongu środki finansowe nie docierały.

Podczas wspomnianej rozprawy przed lubińskim sądem prezes Błądek jedynie zasygnalizował, że wie sporo o kontrowersyjnych decyzjach finansowych Stanisława Speczika. Jeżeli minister Socha podejmie kolejną próbę usunięcia Błądka ze stanowiska prezesa KGHM, rozdrażniony menedżer znów może „chlapnąć” coś kłopotliwego dla obecnego kierownictwa Ministerstwa Skarbu.

Oceniając wiarygodność zarzutów Błądka pod adresem byłego szefa KGHM trzeba pamiętać, że nie mamy do czynienia z atakiem zwolennika prawicy przeciwko sekretarzowi stanu w lewicowym rządzie. Błądek sam sporo zawdzięcza partii Stanisława Speczika. Jego awans z dyrektora kopalni Rudna na szefa miedziowego konglomeratu nie byłby przecież możliwy bez poparcia ludzi legnickiego posła SLD Ryszarda Zbrzyznego w radzie nadzorczej KGHM.

Konflikt pomiędzy Błądkiem a Speczikiem jest bowiem tylko elementem walki miejscowego lobby postkomunistów z zagłębia miedziowego ze „zrzutkami”, oficjalnie delegowanym przez Ministerstwo Skarbu, lecz naprawdę namaszczonymi przez centralę SLD przy ul. Rozbrat w Warszawie. Minister Jacek Socha próbując zastąpić Błądka swoim kandydatem (oficjalnie jest on nieznany jeszcze, jednak według naszych źródeł poparciem szefa MSP cieszy się Krzysztof Sedzikowski, prezes KGHM w latach 1993-95), choćby najbardziej nawet profesjonalnym i kompetentnym, zdaje się nie rozumieć, że choroby upolitycznienia spółek z udziałem Skarbu Państwa nie wyleczy się odwołując jednego prezesa, popieranego przez związkowców i kilku posłów. Osobliwie jakoś tak czułemu na ład korporacyjny ministrowi nie wadzi obecność w zarządzie Polskiej Miedzi wiceprezesa ds. finansów Jarosława Andrzeja Szczepka, zastępcy kierownika rady naczelnej komunistycznego Związku Studentów Polskich w latach 1979-82, a w pierwszej połowie lat 90. wiceprezesa
nomeklaturowego SAVIM BANKU, którego pieniądze się rozeszły w dziwnych okolicznościach. Odwołując tylko Błądka, a pozostawiając Szczepka, odpowiedzialnego za olbrzymie straty poniesione przez KGHM na hedgingu cen miedzi Jacek Socha kolejny raz udowodni, że jest tylko ministrem malowanym lub co gorsza, iż udaje tylko sprawiedliwego w Sodomie, podczas gdy toleruje zło w nadzorowanych przez siebie spółkach.

Autor jest dziennikarzem tygodnika "Wprost"

wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)