Związkowcy z francuskich kolei, którzy protest rozpoczęli już wczoraj wieczorem, wypuszczają na trasy połowę pociągów figurujących w rozkładzie. Odwołano też blisko 400 połączeń lotniczych krajowych i zagranicznych. Nieczynna jest większość instytucji użyteczności publicznej, w tym szkoły, poczty, banki i ministerstwa. Nie ukazała się większość francuskich gazet. Mimo że nigdzie nie doszło do całkowitego paraliżu sieci komunikacyjnej, strajk daje się Francuzom dotkliwie we znaki.
Strajkujący domagają się, odwołania prywatyzacji szeregu państwowych przedsiębiorstw i podwyżki płac. Protestują przeciwko dalszej liberalizacji rynku pracy. Zdaniem francuskich mediów jest to pierwszy poważny test dla programu reform inicjowanego przez centroprawicowy rząd Dominique'a de Villepina.
Związki zawodowe, popierane przez partie lewicowe, wezwały swoich zwolenników do udziału w popołudniowych demonstracjach. Oczekuje się, że w ponad 140 miastach na ulice wyjdzie okoła miliona osób. Największa manifestacja odbędzie się na paryskim Placu Republiki.