Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jan Winiecki
|

Winiecki: Czesi mieli szczęście - nie było u nich "Solidarności"

0
Podziel się:

Czesi mieli ten sam problem z górnictwem co Polacy. Ale oni w latach 90. zmniejszyli zatrudnienie o połowę, produkcję węgla o dwie trzecie, a to co pozostało sprywatyzowali.

Winiecki: Czesi mieli szczęście - nie było u nich "Solidarności"

Dyskusje nad wydawałoby się nierozwiązywalnymi problemami kończono niekiedy u nas westchnieniem: „Oj, przydałaby się nam Margaret Thatcher!”. Bo u nas, czy prezydent czy premier, obojętnie przeszły, czy aktualny, brał dudy w miech i kapitulował przed agresywnymi amatorami życia na koszt podatników.

ZOBACZ TAKŻE:
Górnicy znowu grożą strajkiemWiele wskazuje, że podobnie będzie i w przyszłości; odwaga nie jest cechą charakterystyczną polskich polityków wobec roszczeniowych grup wyborców.
Czy jednak rzeczywiście tylko „Żelazna Dama” dała sobie radę z górnikami? Dobrych przykładów nie musimy szukać aż tak daleko, wystarczy zajrzeć do braci Czechów, aby zobaczyć jak sobie poradzili z problemem górnictwa węglowego.

Czesi się nie bali tylko prywatyzowali

Niedawno „Newsweek” pokazał na przykładzie dwóch koncernów węglowych, naszej Kompanii Węglowej i ostrawskiej OKD, jak jedni mogą produkować straty, a drudzy zyski. Jak u nas, w państwowej firmie, szarogęszą się związkowcy, a u Czechów, w prywatnej firmie, decyduje właściciel, zatrudniający najlepszych zagranicznych menedżerów. Jak u nas kopalnie finansują swoich związkowców, a tam związki zawodowe utrzymują się ze składek członkowskich.

ZOBACZ TAKŻE:
Kompania Węglowa uległa związkom - będą podwyżki„No dobrze! – ktoś powie. – Nie sztuka sprywatyzować coś, co dobrze funkcjonuje. My mamy dziesiątki kopalni, które fedrują straty i to jest największym problemem.” Nic bardziej fałszywego, gdyż Czesi mieli ten sam problem. Ale oni w latach 90. zmniejszyli zatrudnienie o połowę, produkcję węgla zaś o dwie trzecie. Natomiast – i tu występuje najbardziej uderzająca różnica między Polską a Czechami – to, co pozostało, sprywatyzowali.

Państwo wzięło na siebie koszty odpraw dla zredukowanych górników, żeby nowi właściciele mogli skoncentrować się na wzroście efektywności sprywatyzowanych kopalń. I koncentrują się. Z jednej strony nadal redukują zbyt wysokie zatrudnienie, z drugiej zaś inwestują w zwiększenie wydobycia i przygotowanie nowych pokładów.

Czy tam nie było masowych protestów, a nawet demonstracji w stolicy kraju? Były. Tylko odpowiedź rządzących była inna. * *

Górnicze związki zawodowe w Czechach miały olej w głowie

Ministrem przemysłu w Czechach był we wczesnych latach 90. mój kolega po fachu (i prywatny znajomy), prof. Karel Dyba. Kiedy rząd przygotował kilkuletni plan racjonalizacji wydobycia węgla, tak aby zlikwidować straty, towarzyszące górnictwu od dziesiątków lat, w Ostrawie, Karwinie i innych miastach górniczego regionu zawrzało. Strajkowano, protestowano, a gdy rząd się nie ugiął, dwa tysiące górników pojechało do Pragi, demonstrować przed ministerstwem przemysłu.

_ Czesi w latach 90. zmniejszyli zatrudnienie w górnictwie o połowę, a produkcję węgla o dwie trzecie. _Wtedy to do górników wyszedł, bez żadnej obstawy, starszy pan w okularach, minister Dyba. Poprosił o ciszę i powiedział, co następuje. „Nas nie stać – jak np. Niemców – na 30-letni program redukcji wydobycia i zatrudnienia w górnictwie węglowym. Nie mamy takich zasobów, jak bogata Republika Federalna. Mamy za sobą pół wieku wyniszczającego, marnotrawnego komunizmu. Dlatego musimy z tym trudnym problemem uporać się w 5 lat. I dlatego możemy na odprawy wydać znacznie mniej pieniędzy niż Niemcy”.

Ukłonił się słuchającym go w głębokiej ciszy górnikom i wrócił do budynku ministerstwa. I – o dziwo – nikt nie rzucił w niego płytą chodnikową, ani nie dziabnął kilofem. Nikt też nie zaczął głodówki w okupowanym ministerstwie. Tak blisko, a jednocześnie tak daleko.

No, ale bracia Czesi nie mieli za sobą „ideałów Sierpnia”, „etosu Solidarności”, itp., do których odwołują się obie główne partie idące u nas do wyborów. I można powiedzieć: Na szczęście dla nich!

Jan Winiecki jest profesorem ekonomii. W latach 1994-2003 był profesorem
i kierownikiem Katedry Ekonomii na Europejskim Uniwersytecie Viadrina we Frankfurcie nad Odrą. Wykładał na uczelniach m.in. w Danii, Holandii i Stanach Zjednoczonych.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)