Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Wybory w USA. Republikanie mają problem z kobietami

0
Podziel się:

Według aktualnych sondaży była sekretarz stanu USA i żona byłego prezydenta Billa Clintona ma wielkie szanse na to, by w 2016 roku zostać pierwszą kobietą prezydentem USA.

Wybory w USA. Republikanie mają problem z kobietami
(sskennel/CC/Flickr)

Nawet jeśli prowadząca w sondażach Hillary Clinton ostatecznie nie wystartuje w wyścigu o fotel prezydenta w 2016 r., to w Partii Demokratycznej są jeszcze trzy kobiety, o których mówi się, że mogą spróbować swych sił. Po stronie Republikanów - sami mężczyźni.

Według aktualnych sondaży była sekretarz stanu USA i żona byłego prezydenta Billa Clintona ma wielkie szanse na to, by w 2016 roku zostać pierwszą kobietą prezydentem USA. W Partii Demokratycznej bije na głowę całą konkurencję. Ponad 70 proc. wyborców tego ugrupowania deklaruje, że zagłosowałoby na nią w prawyborach, a ponad 50 proc. Amerykanów - także w ostatecznym starciu z przeciwnikiem z Partii Republikańskiej.

Szanse kobiet w amerykańskiej polityce stale rosną, a Clinton nie jest tego odosobnionym przykładem. W listopadzie 2012 roku New Hampshire przeszedł do historii jako pierwszy stan USA, w którym wszystkie najważniejsze stanowiska polityczne zajęły kobiety. Funkcję gubernatora pełni tam Maggie Hassan, z samych kobiet składa się też czteroosobowa delegacja stanowa do Kongresu USA.

Tymczasem w skali kraju wciąż tylko 18,5 proc. miejsc w Kongresie zajmują kobiety (w parlamentach stanowych nieco więcej - 24 proc.). Są stany takie jak Delaware, Iowa, Mississippi czy Vermont, które nigdy nie wysłały do Waszyngtonu kongresmenki czy senatorki. Na 50 stanów USA tylko w pięciu gubernatorami są kobiety.

Najbardziej uderza fakt, że w Partii Demokratycznej pozycja kobiet-polityczek jest znacznie silniejsza niż u Republikanów. Na 20 kobiet w 100-osobowym Senacie USA 16 to Demokratki. Także w Izbie Reprezentantów, gdzie większość mają Republikanie, jest trzy razy więcej posłanek z Partii Demokratycznej (59 na 201 wszystkich członków tej partii w Izbie) niż Republikańskiej (19 na 234).

Demokratki należą do najbardziej prominentnych członków Senatu, a kilka z nich ma ambicje prezydenckie. Gdyby Hillary Clinton, która wciąż jeszcze oficjalnie nie ogłosiła startu w wyborach prezydenckich za dwa lata, ostatecznie się na to nie zdecydowała, to w kolejce czekają już kolejne Demokratki.

Jest to przede wszystkim niezwykle popularna zwłaszcza na amerykańskiej lewicy senator z Massachusetts, prof. Elizabeth Warren, która sondażach prezydenckich wśród wyborców Demokratów zajmuje trzecią pozycję, po Clinton i wiceprezydencie Joe Bidenie. Poza tym wymienia się senatorki - Kirsten Gillibrand z Nowego Jorku oraz Amy Klobuchar z Minnesoty. Wszystkie trzy zastrzegły jednak, że popierają Clinton i jeśli ona wystartuje, nie zmierzą się z nią w prawyborach Partii Demokratycznej.

Po stronie Republikanów na dwa lata przed wyborami prezydenckimi jako potencjalnych kandydatów wymienia się samych mężczyzn.

Zdaniem ekspertów większą liczbę Demokratek niż Republikanek w polityce należy tłumaczyć nie tylko względami ideologicznymi, ale również organizacyjnymi. Przy Partii Demokratycznej od 29 lat działa grupa polityczna zwana EMILY's List, która pomaga kandydatkom tej partii przebić się w polityce, a zwłaszcza uczy je, jak zbierać pieniądze na kampanię, co w amerykańskiej polityce jest umiejętnością niezbędną.

_ Kwestia pieniędzy często tłumaczy, czemu kobietom nie udaje się w polityce. Emily's List uczy bycia konkurencyjną _ - mówiła niedawno Demokratyczna kongreswoman z New Hampshire Ann McLane Kuster podczas debaty poświęconej kobietom w amerykańskiej polityce, zorganizowanej przez waszyngtoński ośrodek New American Foundation. _ Bez EMILY's List nie dałabym rady _ - przyznała Kuster.

Nazwa organizacji to akronim od słów _ Early Money Is Like Yeast _ (ang. pieniądze wcześnie zebrane są jak drożdże), co ma sugerować, że datki zebrane na początku wyścigu pomagają w przyciągnięciu kolejnych darczyńców. Jak wyjaśniła przewodnicząca EMILY's List, Stephanie Schriock, kandydatki uczą się też innych praktycznych umiejętności, np. przemawiania oraz godzenia roli matki z rolą polityka. Od powstania w 1989 r. EMILY's List pomogła wejść do amerykańskiego parlamentu 100 kongresmenkom i 19 senatorkom oraz setkom innych kobiet na szczeblu stanowym i lokalnym. To największa, licząca kilka milionów członków grupa polityczna działająca przy Partii Demokratycznej.

_ Republikanie nie byli w stanie stworzyć czegoś takiego jak EMILY's List, choć próbowali _ - powiedziała redaktorka politycznego wydawnictwa _ The Cook Political Report _ Jennifer Duffy. Jej zdaniem wynika to z ogólnej niechęci Republikanów do instytucji. _ Trudno cokolwiek u nich scentralizować _ - zauważyła.

Jednak do kandydowania do Kongresu kobiety mogą też zniechęcać niezwykle stronnicze i ideologiczne prawybory, zwłaszcza po stronie Republikanów. _ Łatwiej znajdziesz kobiety, które dobrze czują się po lewej stronie sceny politycznej niż na skrajnej prawicy, bo tam musisz odmawiać kobietom prawa do wyboru (w sprawie aborcji - PAP) _ - powiedziała Demokratyczna kongresmenka z Maine Chellie Pingree.

Jej zdaniem są umiarkowane Republikanki, które rezygnują z walki, bo nie chcą znaleźć się pod presją skrajnej prawicy skupionej wokół Tea Party - związanego z Republikanami ruchu, który sprzeciwia się związkom homoseksualnym czy aborcji nawet w sytuacji, gdy ciąża jest skutkiem gwałtu. _ Oczywiście są kobiety o skrajnie radykalnych poglądach, ale jest ich znacznie mniej niż mężczyzn _ - uważa Pingree.

Tendencja ta znajduje odzwierciedlenie przy urnach wyborczych. Kobiety częściej głosują na kandydatów Partii Demokratycznej niż Republikanów i w większości mają negatywną opinię o Tea Party; tylko 12 proc. postrzega ten ruch bardzo pozytywnie. Dlatego też - zdaniem analityków - związana z Tea Party była kandydatka na wiceprezydenta USA Sarah Palin nie pomogła, ale przeszkodziła Johnowi McCainowi w pokonaniu Baracka Obamy w wyborach prezydenckich w 2008 roku.

Niemniej oczekuje się, że w amerykańskiej polityce kobiet z obu partii będzie przybywać - także dlatego, że zwalniają się miejsca po kongresmenach odchodzących na emeryturę nawet po kilkudziesięciu latach na urzędzie. _ - Kobietom łatwiej walczyć o wolne miejsce, niż podjąć walkę z politykiem od lat sprawującym jakąś funkcję _ - powiedziała Schriock.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)