Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Zagraniczne media o wyborze Kaczyńskiego

0
Podziel się:

Prasa brytyjska pisze, że wybory prezydencie Polsce były swego rodzaju plebiscytem, a ich zwycięzca zapowiada moralne podejście do polityki.

Prasa brytyjska

Prasa brytyjska pisze, że wybory prezydencie Polsce były swego rodzaju plebiscytem, a ich zwycięzca zapowiada moralne podejście do polityki. Wynik wyborów i zwycięstwo Lecha Kaczyńskiego, to powtórka rezultatu wyborów parlamentarnych miesiąc wcześniej, w których Prawo i Sprawiedliwość pokonała Platformę Obywatelską, pisze "The Sunday Times"

"The Daily Telegrach" podkreśla, że dla wielu Polaków wybory prezydenckie były "plebiscytem na temat przyszłości kraju". Gazeta zauważa, że naród jest podzielony w sprawie tego czy kraj powinien kontynuować trudne reformy gospodarcze czy raczej zwiększać wydatki na opiekę społeczną i likwidować przepaść między bogatymi i biednymi. Konserwatywny "Daily Telegraph" zauważa, że wybory następcy obecnego prezydenta i byłego ministra w komunistycznym rządzie Aleksandra Kwaśniewskiego "zelektryzowały polską opinię publiczną".

Wiele osób postrzegało wybory jako plebiscyt na temat przyszłości kraju, którego społeczeństwo ma podzielone opinie o tym, czy kontynuować trudne reformy gospodarcze czy promować wydatki na państwo dobrobytu i zmniejszać przepaść między bogatymi i biednymi" - pisze "Daily Telegraph".

Ocenia, że Lech Kaczyński wygrał w dużej mierze dlatego, ponieważ obiecał wzmocnienie państwa dobrobytu, rozprawę z korupcją i podtrzymanie wartości chrześcijańskich. Zwraca uwagę na poparcie, jakie Kaczyńskiemu udzielił szef Samoobrony "populista" Andrzej Lepper.

"Daily Telegraph" podkreśla, że wynik niedzielnych wyborów prezydenckich zapewni braciom Kaczyńskim dominującą pozycję w polskiej polityce.

"Chociaż Jarosław Kaczyński nie obejmie stanowiska premiera, jest uważany za osobę, która steruje partią (PiS)" - pisze konserwatywna gazeta.

Według "Financial Times", zwycięstwo Kaczyńskiego "otwiera drogę do ambitnego zamiaru zerwania z tradycją 16 ostatnich lat przechodzenia Polski do kapitalizmu, która zaczęła się w 1989 roku, po wynegocjowanym oddaniu władzy przez rządzącą wówczas partię komunistyczną".

Kaczyński i PiS od dawna uważali bowiem, że umowa z komunistami była zła, ponieważ pozwalała wielu byłym aparatczykom szybko przekształcić się w nowych kapitalistów, dzięki dawnym kontaktom i dostępowi do pieniędzy.

Kaczyński i PiS chcą zreformować kraj wprowadzając nową konstytucję i "nowe, etyczne podejście do rządzenia", które zakończy skandale korupcyjne i przerwie dotychczasową nieskuteczność rządów lewicy i prawicy.

Chociaż PiS i PO - które będą tworzyć koalicję rządzącą mają korzenie opozycyjne i w ruchu Solidarność – to partie te różnią się w podejściu do spraw gospodarczych.

"FT" podkreśla, że Kaczyńskiemu udało się uzyskać poparcie elektoratu skrajnej prawicy i populistycznej lewicy. Obaj kandydaci prowadzili intensywne kampanie, ale okazało się, ze "bardziej społeczne podejście Kaczyńskiego" lepiej przemówiło do wyborców niż "liberalne poglądy ekonomiczne" Donalda Tuska.

Lech Kaczyński wygrał wybory, bo w ostatniej chwili "złagodził swój ton podżegacza podczas telewizyjnych debat przedwyborczych i przestrzegał najuboższych wyborców przed niebezpieczeństwami ideologii wolnorynkowej - pisze w poniedziałek brytyjski "The Times".

"The Times" oraz "Daily Telegraph" zwracają uwagę, że poparcia Lechowi Kaczyńskiemu udzielił szef Samoobrony, "populista" Andrzej Lepper.

Lech Kaczyński adresował swą kampanię do 18 procent mieszkańców Polski, którzy są bezrobotni oraz dużej społeczności wiejskiej oraz pracowników sektora przemysłowego - ocenia "Times".

"Dwa wysokie stanowiska w polskiej polityce będą w rękach partii Prawo i Sprawiedliwość. Oczekiwano, że brat bliźniak Lech Kaczyńskiego, Jarosław, przywódca partii, która wygrała wybory parlamentarne, zostanie premierem. Nie przyjął jednak tej posady, by dać swemu sobowtórowi większą szansę na wygranie wyborów prezydenckich" - pisze "Times".

Prasa niemiecka

Decydujące znaczenie podczas wyborów prezydenckich miały biedniejsze regiony na wschodzie Polski, gdzie większość wyborców opowiedziała się za Lechem Kaczyńskim - pisze niemiecka prasa komentując wyniki wyborów w Polsce. "Sueddeutsche Zeitung" podkreśla, że zwycięstwo Lecha Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich otwiera drogę do podjęcia rozmów koalicyjnych między PiS i PO.

Decydujące znaczenie podczas wyborów prezydenckich miały biedniejsze regiony na wschodzie Polski, gdzie większość wyborców opowiedziała się za Kaczyńskim. Wyraźną przewagę 56-letni Kaczyński uzyskał też wśród wyborców powyżej 60. roku życia. Prawdopodobnie zdecydowało o tym to, że domagał się odszkodowania od Niemiec za zniszczenia Warszawy podczas II wojny światowej, ocenia gazeta.
Największa gazeta niemiecka "Bild" portretuje zwycięzcę wyborów: Kaczyński opowiada się za wartościami Kościoła katolickiego i odrzuca przyznanie większych praw homoseksualistom, jest także przeciwnikiem aborcji. Podczas kampanii wyborczej były minister sprawiedliwości domagał się ponownego wprowadzenia kary śmierci i obiecał ostrzejszą walkę z przestępczością.

Natomiast konserwatywny "Die Welt" stwierdza, że PiS i PO, które w wyborach parlamentarnych pod koniec września uzyskały największą liczbę głosów, bezpośrednio po ogłoszeniu pierwszych wyników zapowiedziały natychmiastowe podjęcie rozmów koalicyjnych.

"Die Zeit" w wydaniu internetowym pisze, że jako prezydent Lech Kaczyński stawia kropkę nad "i" po sukcesie wyborczym swojego brata Jarosława i ich narodowo-konserwatywnej partii Prawo i Sprawiedliwość.

Lech Kaczyński jest nieoczekiwanie zdecydowanym zwycięzcą wyborów prezydenckich w Polsce. W pierwszym wystąpieniu Kaczyński powiedział, że chce być prezydentem jedności. Bracia Kaczyńscy chcą wspólnie tworzyć w Polsce IV Rzeczpospolitą. Zamierzają także zaostrzyć prawo karne, zwiększyć kompetencje policji i sądów, a w polityce wprowadzić ład moralny.

"Der Spiegel" podkreśla zwrot Polski na prawo. Stwierdza także, iż w kampanii wyborczej "dotychczasowy prezydent Warszawy stawiał na kartę narodową i propagował zdecydowaną postawę w polityce wobec wielkich sąsiadów - Niemiec i Rosji".

Prasa rosyjska

"Kommiersant" ocenia w poniedziałek, że pod rządami Lecha Kaczyńskiego "Polska może stać się centrum 'nowej Europy', o której swego czasu mówił amerykański minister obrony Donald Rumsfeld - jeśli nie kluczowym wykonawcą polityki USA w regionie, to co najmniej kluczowym amerykańskim partnerem".

Swój komentarz do wyborów prezydenckich w Polsce moskiewski dziennik opiera na sondażowych wynikach niedzielnego głosowania, według których kandydat Prawa i Sprawiedliwości pokonał Donalda Tuska z Platformy Obywatelskiej.

Zdaniem "Kommiersanta", "są też inne przyczyny, za sprawą których w Europie nie chciano by zwycięstwa Lecha Kaczyńskiego". "Jako niezwykle gorliwy obrońca tradycyjnych wartości katolickich opowiada się za wprowadzeniem kary śmierci, a także wzmocnieniem roli struktur siłowych w państwie" - wyjaśnia gazeta.

"Ponadto nacjonalista Kaczyński jest jednym z niewielu polityków w Europie, aktywnie krytykujących Niemcy - przede wszystkim za plan budowy memoriału niemieckich wypędzonych, wysiedlonych z polskich ziem, i brak woli wypłacenia odszkodowania za zniszczenie Warszawy przez nazistów" - dodaje "Kommiersant".

Zdaniem dziennika, "nie bacząc na to, że przed wczorajszym głosowaniem obaj kandydaci na prezydenta powstrzymywali się od atakowania Rosji, nie ulega wątpliwości, że wobec Moskwy nie są oni nastawieni zbyt przyjaźnie".

"O ile z Donaldem Tuskiem jako politykiem europejskiego typu można będzie się porozumieć, o tyle z Lechem Kaczyńskim będzie to skrajnie trudne. W Rosji jest on na razie znany tylko jako mer Warszawy, z inicjatywy którego w polskiej stolicy pojawił się plac Dżochara Dudajewa" - zaznacza "Kommiersant".

Zastanawiając się nad tym, jak Lechowi Kaczyńskiemu udało się odrobić dystans do Donalda Tuska i przełamać sytuację na swoją korzyść, rządowa "Rossijskaja Gazieta" zauważa w poniedziałek, że "przedłożył on prospołeczny program, podczas gdy kandydat Platformy Obywatelskiej wolał nie ogłaszać swoich politycznych planów".

"W swoich przedwyborczych wystąpieniach Tusk odwoływał się przede wszystkim do majętnych mieszkańców miast i młodzieży. Kaczyński zabiegał o wyborców na prowincji. Spotykając się z górnikami, hutnikami zapewniał, że przedsiębiorstwa przemysłu węglowego nie będą prywatyzowane, urlopy macierzyńskie zostaną wydłużone, a emerytury wzrosną" - pisze moskiewski dziennik.

Według "Rossijskiej Gaziety", "wodę na młyn Kaczyńskiego lał również Kościół katolicki". "Jego hierarchowie mówili, że Kaczyński pochodzi z dobrej patriotycznej rodziny, hołdującej konserwatywnym, katolickim wartościom. Jego ojciec walczył z hitlerowcami w Powstaniu Warszawskim. Jednocześnie na światło dzienne wyciągnięto przeszłość dziadka Tuska, który w czasie II wojny jakoby służył w Wehrmachcie" - relacjonuje dziennik.

Zdaniem "Rossijskiej Gaziety", "kropkę nad 'i' postawiło niezależne, ale trzymające się katolickich poglądów Radio Maryja". "Jego szef, ojciec Rydzyk akcentował, że Tusk ma proniemieckie poglądy. I dlatego nie bez powodów ukrywa swój program, który odpowiada interesom bogatych Polaków" - przekazuje gazeta.

Czeskie media

Miroslav Karas, korespondent Czeskiej Telewizji w Polsce, w pierwszym poniedziałkowym komentarzu na temat wyborów prezydenckich wskazał, że ogólnie potwierdził się brak zainteresowania Polaków sprawami swojego państwa, o czym ma świadczyć jedynie 51-procentowa frekwencja.

Natomiast komentator Czeskiego Radia 6 Alexandr Tolczinski podkreślił, że Kaczyński, dzięki dobitnemu podkreślaniu podczas ostatniego etapu kampanii wyborczej wartości socjalnych w swojej przyszłej polityce, wygrał głosami elektoratu Marka Borowskiego oraz Andrzeja Leppera.

Poniedziałkowe wydania głównych czeskich dzienników przynoszą wyczerpujące informacje i pierwsze komentarze na temat wyborów prezydenckich w Polsce.

Komentator dziennika "Mlada Fronta Dnes" Lubomir Heger w swojej analizie wyników wyborów napisał, że Lech Kaczyński "będzie chciał spełnić swój sen: maksymalnie wzmocnić władzę prezydencką i rządzić jak sprawiedliwy szeryf na Dzikim Zachodzie". Czeski dziennik również pisze, że można zakładać, iż nowy prezydent będzie twardo bronił polskich interesów narodowych. Komentując możliwe zmiany w polityce zagranicznej Heber dowcipnie napisał, że "Kaczyński wysłał dwie różowe koperty z pocałunkami do USA oraz Watykanu, dokąd prawdopodobnie uda się z pierwszą swoją wizytą zagraniczną. Czarny znaczek natomiast został nalepiony na kartkę do Moskwy, na której napisano jedynie: nie lubimy was i ani trochę się was nie boimy."

Ekonomiczny dziennik "Hospodarzske noviny" w komentarzu Tomasza Niemeczka, stwierdza, że "Czesi, w swojej kategorii, w Unii Europejskiej nie mają lepszego sojusznika niż Polska. To przyczyna, dla której tak ważne są wyniki polskich wyborów - w naszym interesie jest Polska proeuropejska, prozachodnia oraz liberalna w kwestiach ekonomicznych". W dalszej części Niemeczek przyznaje, że wyobrażenia te lepiej by zrealizowała prezydentura Donalda Tuska, bowiem partia braci Kaczyńskich opiera się na innej Polsce - na konserwatywnej wsi oraz na zawiedzionych i sfrustrowanych ludziach. Duże zaniepokojenie zagranicznych inwestorów mogą też budzić stwierdzenia niektórych liderów PiS dotyczące np. kwestii prywatyzacji lub przyszłości NBP.

Szczęściem dla Polski, według "Hospodarzskich novin", jest jednak silna tradycja kontynuacji polityki zagranicznej przez kolejne rządy. Scena polityczna w Polsce została porównana do sytuacji na Słowacji, gdzie prawicowemu rządowi również brakuje silnej i konstruktywnej lewicowej opozycji. "Kaczyńskiemu można tylko życzyć powodzenia" - na koniec podkreśla czeski dziennik.

"Lidove noviny" w komentarzu Pavla Maszy podkreślają szczególnie, że nowy polski prezydent chce odkurzyć trochę zapomniany termin "polskie interesy narodowe", co dla Europy i jej przyszłości wcale nie musi oznaczać niczego złego. Szczególnie wtedy, kiedy Polaków pod swoje skrzydła wezmą zachodni liberałowie, tacy jak Sarkozy, który być może stanie się nowym prezydentem Francji. Taki model, według komentatora "Lidovych novin" daje nadzieję, że w Brukseli częściej będzie mowa o konkretach, niż o utopijnych wizjach. "Jest to też wyzwanie dla Pragi, która do tej pory grała w rytm "Ody do radości". Teraz również ona musi częściej zadawać sobie pytanie zgodnie ze słowami swojego hymnu: Kde domov muj? (Gdzie mój kraj?)", stwierdza Pavel Masza.

Najmniej miejsca sprawom polskich wyborów poświęcił lewicowy dziennik "Pravo", który stwierdził, że wielu polskich wyborców nie miało swojego kandydata, więc jeśli już poszli do urn to wybierali "mniejsze zło".

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)