Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Rafał Wójcikowski
|

Zamieszanie wokół Balcerowicza to więcej, niż tylko kłótnia o bankową fuzję

0
Podziel się:

Nasi urzędnicy państwowi, a urzędnicy rynków finansowych w szczególności z uwagi na zapowiadane przyszłe wejście Polski do strefy EUR, stoją w dość poważnym rozkroku.

Zamieszanie wokół Balcerowicza to więcej, niż tylko kłótnia o bankową fuzję

Oj, narobiło się. Takiej kłótni już dawno w Sejmie nie było, nawet w naszym Sejmie. A jej konsekwencje można porównać tylko z tymi, jakie wyniknęły z otwarcia przez red. Adama Michnika puszki Pandory z Lwem Rywinem w środku.

Red. Michnik zapewne do dziś pluje sobie w brodę rozmyślając nad tym, do jakich konsekwencji doprowadził jeden nie do końca przemyślany ruch polityczny. Zamiast zebrać obfity plon w postaci medialnego rządu dusz na uprawianym polu wyrosły same kąkole - klęski wyborcze, kompromitacje, afery.

Teraz też jesteśmy na początku podobnej sprawy. W rolę red. Michnika wciela się prezes Balcerowicz, a Rywinem są przedstawiciele pewnej międzynarodowej korporacji bankowej, dotychczas czerpiący garściami zyski z naszego niezbyt rozwiniętego rynku usług bankowych. W znanej polskiej komedii pada słynny cytat o tym „że ten, co ma pół miliona jest bogatszy od tego, co ma ćwierć miliona”. Taka sama myśli przyświeca pewnej włoskiej korporacji, która weszła na całego w konflikt z polskimi władzami, występując o zezwolenie na fuzję przejętego przypadkiem drugiego polskiego banku z już posiadanym.

Bo o co chodzi? Chodzi o to, żę pewna bankowa korporacja z Włoch przejęła inną korporację bankową z Niemiec. Z całym dobrodziejstwem inwentarza, a w tym inwentarzu był także polski bank BPH SA. W taki oto sposób włoski podmiot, który wcześniej kupił w ramach prywatyzacji jeden z największych polskich banków – Pekao S.A., stał się posiadaczem dwóch konkurujących ze sobą na polskim rynku banków. Więc postanowił je połączyć w jeden organizm i więcej sobie tym skrawkiem prowincjonalnej Europy nie zawracać głowy, zwłaszcza ze taka fuzja to dla Włochów nie pierwszyzna.

Zamiast skonsultować rzecz z polskim rządem, Włosi postanowili prowadzić politykę bezkompromisowych faktów dokonanych, czując za sobą poparcie Komisji Europejskiej oraz mając w pamięci entuzjazm kolejnych polskich rządów dla eurointegracji i prywatyzacji. I tu się przeliczyli. Za długo bawili się z fuzją na szczeblu europejskim, chcąc dokonać jej jak najmniejszym kosztem, a tu tym czasem w Polsce nastały całkiem nowe władze – niechętne prywatyzacji, sceptyczne wobec korporacji i w dodatku mające ambicje na wprowadzenie własnego gracza na polski rynek bankowy.

Każdy rozsądny gracz w tym momencie dogadałby się z polskim rządem, np. sprzedając bank BPH w ręce zaprzyjaźnionej grupy za dobre pieniądze, albo w zamian za aktywa w innej części świata. Włoski rząd postanowił zaryzykować i „iść na całość” posiłkując się poparciem organów unijnych oraz tradycyjnymi sojusznikami w Polsce – zwolennikami UE oraz EUR. I tu pojawił się prezes Balcerowicz.

Nie chcę rozstrzygać o prawdziwości powodów i sposobu wykluczenia przez prezesa Balcerowicza ministra Mecha. Nie chcę – bo dla mnie nie ma ono żadnego znaczenia praktycznego. Ważniejsze są cele, jakie dzięki temu wykluczeniu osiągnięto. Mianowicie Komisja Nadzoru Bankowego może dzięki swojemu zdekompletowaniu bez przeszkód stanąć po stronie włoskiej korporacji.

I tutaj dochodzimy do sedna sprawy. Nasi urzędnicy państwowi, a urzędnicy rynków finansowych w szczególności z uwagi na zapowiadane przyszłe wejście Polski do strefy EUR, stoją w dość poważnym rozkroku. W takim samym rozkroku stoi prezes Balcerowicz. Dochodzi bowiem do konfliktu interesu między UE a polskim rządem. A urzędnicy nie wiedzą komu mają służyć, czyich interesów bronić – skarbu polskiego państwa czy też skarbu UE. Dopóki rządy sprawowali euroentuzjaści, to szpagatu nie było.

Problem fuzji banków przerodził się w problem polsko- unijny, w debatę o wyższości prawa polskiego nad unijnym, o tym który priorytet interesów jest ważniejszy. A przy okazji jest pretekstem do powrotu do analizy procesów prywatyzacyjnych po roku 1989. I ta analiza, którą przeprowadzać będzie specjalna sejmowa komisja śledcza, jest tą właśnie puszką Pandory, która otwiera włoska korporacja nie zdając sobie sprawy, że takim postępowaniem może znacznie więcej stracić niż zyskałaby oszczędności na fuzji.

Bo wszyscy wiemy w jaki sposób dokonywano prywatyzacji, wszyscy wiemy za jakie sumy i za pomocą jakich „instrumentów”. Nic dziwnego, że co bardziej spostrzegawczy inwestorzy spekulacyjni ostrożnie wycofują już kapitały. Znając tradycję takich komisji to jej prace przyniosą szokujący obraz polskiej prywatyzacji, wyświetlenie afer o jakich oficjalnie jeszcze nigdy nie słyszeliśmy. Kto wie czy Włosi z roli myśliwego nie staną się raptem zwierzyną. UE też może stracić - stracić poparcie społeczne w Polsce dla integracji oraz entuzjazm dla nowej waluty euro.

A ja znów dowiem się nieco więcej o prawdziwych kulisach polskiej polityki gospodarczej lat 90-tych.

wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)