- Ludzie wkrótce pozbędą się potrzeby posiadania i w ogóle nie będą chcieli mieć własnych samochodów – uważa Nikolaj Koster, duński specjalista od elektromobilności. Jesteśmy na drodze do rewolucji i nie ma już odwrotu. Tylko ta rewolucja chwilowo się zasapała.
Specjalistyczny portal stateofgreen.com niedawno twierdził, że w Kopenhadze 75 proc. podróży odbywa się pieszo, na rowerze albo transportem publicznym, a 20-30 proc. samochodów osobowych wykorzystuje nowe rodzaje paliw. Wydawało się, że rewolucja w transporcie już się zaczęła i to właśnie w Kopenhadze.
Okazuje się, jednak, że świat jeszcze najwyraźniej nie jest na nią gotowy.
– Dania ostatnio zlikwidowała dofinansowanie na samochody elektryczne, co prawie zatrzymało sprzedaż. To dla mnie kompletnie niezrozumiała decyzja i jestem rozczarowany szczególnie, że to mój rodzimy kraj. System rowerowy, jaki mamy w Dani jest doskonały, ale wciąż trzeba rozwiązać problem samochodów – twierdzi Nikolaj Koster, specjalista od elektromobilności do niedawna związany z duńskim startupem Spiri.
Spiri to pomysł na transport łączący ideę carsharingu i wspólnych przejazdów. To z jednej strony wynajem elektrycznych samochodów, z drugiej strony nie tylko dla siebie, ale też przy okazji dla innych użytkowników, którzy mogą się z tobą zabrać, jeśli jadą w tym samym kierunku. W efekcie pasażer ma indywidualny transport od drzwi do drzwi za cenę niższą do biletu komunikacji miejskiej.
Problem w tym, że tego rodzaju innowacyjne rozwiązania transportowe często napotykają na bariery nie tyle technologiczne, co prawne.
- Myślę, że w tym roku bariery technologiczne zostaną przełamane. Największym problemem jest uzyskanie zgody władz na komercjalizację takich usług – podkreśla Nikolaj Koster, który będzie w tym roku jednym z gości Impact'17 w Krakowie.
Nikolaj Koster
Ale jego zdaniem jest szansa, że i miasta wyjdą temu naprzeciw, pozwolą na wdrożenie takich projektów na zasadach komercyjnych i zdecyduje wolny rynek.
Na razie jednak widać, że władze wielu miast i wielu krajów ciągle jeszcze podchodzą nieufnie do nowych pomysłów, co pokazują kłopotu Ubera na całym świecie.
- Uber ma problemy tylko dlatego, że na wielu rynkach, na których działa, omija przepisy prawa. Na razie najważniejsze dla nich jest przyciągnięcie i zatrzymanie użytkowników, do czasu, aż prawo się zmieni – uważa Koster.
A zmieni się na pewno wiele, nie tylko w zakresie przepisów. Zdaniem Duńczyka ludzie w końcu przestaną w ogóle czuć potrzebę posiadania własnych samochodów, szczególnie w dużych miastach. I to dopiero będzie prawdziwa rewolucja.
Informacja prasowa