Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Falujący złoty

0
Podziel się:

Po słabym otwarciu w poniedziałek, w kolejnych godzinach nasza waluta odrobiła straty, ale we wtorek złoty zaczął ponownie tracić na wartości.

Falujący złoty

Po słabym otwarciu w poniedziałek, w kolejnych godzinach nasza waluta odrobiła straty, ale we wtorek złoty zaczął ponownie tracić na wartości.

O godz. 14:43 za jedno euro płacono średnio 3,5260 zł, dolar był wart 2,3170 zł, a frank podrożał do 2,2390 zł. To pokazuje, że nie sposób ignorować słabości rynków akcji, która prowadzi do wzrostu awersji do ryzyka i prowokuje do realizacji zysków z umocnienia naszej waluty w ostatnich tygodniach.

Z drugiej jednak strony, średnioterminowi inwestorzy nie mają powodów do obaw. Szacunki inflacji w lutym na poziomie 4,6 proc. r/r opublikowane w poniedziałek przez resort finansów zwiększają prawdopodobieństwo, iż w najbliższych miesiącach CPI przekroczy poziom 5,00 proc. r/r. A to będzie wymuszać na Radzie Polityki Pieniężnej dalsze kroki w postaci podwyżek stóp procentowych.

Do najbliższej może dojść już w końcu miesiąca, a później RPP da sobie kilka miesięcy przerwy na lepsze rozeznanie sytuacji (tak sugerował wczoraj jeden z członków tego gremium, Marian Noga). Niemniej jednak z oceną, czy tak się stanie, lepiej będzie zaczekać na publikacje szczegółowych danych z polskiej gospodarki, które zaplanowane będą na drugą połowę miesiąca. Do tego czasu złoty będzie zależny od zachowania się giełd i notowań EUR/USD.

A spirala spadków na WGPW zaczyna się nakręcać, do czego przyczyniają się rosnące obawy, co do kondycji firm na Wall Street. Tym samym odreagowanie krajowego rynku w lutym było niewielkie (wyniosło przepisowe 38,2 proc. Fibonacciego), co tylko pokazuje, iż niezależnie od dobrych danych z gospodarki, rynek akcji wkracza w regularną bessę.

Odpowiedź na pytanie o ten ,,paradoks" tkwi w zrozumieniu podstawowej długoterminowej zależności giełdy i gospodarki. Kilkudziesięcioprocentowe zwyżki pierwszego czynnika są możliwe tylko w sytuacji, kiedy równie dobrze będzie radził sobie ten drugi (co siłą rzeczy jest mało realne). A kiedy rynek jest przewartościowany, to reaguje dość nerwowo na każdy sygnał, mogący sugerować osłabienie się tempa wzrostu lokalnej gospodarki w przyszłości.

A EUR/USD? Wczoraj odnotował nowe historyczne maksimum na poziomie 1,5275, notabene wyznaczane przez 161,80 proc. wydłużenia ostatniej fali spadkowej z przełomu stycznia i lutego.

Inwestorzy obawiali się, że indeks ISM dla sektora przemysłu publikowany o godz. 16:00 będzie w lutym znacznie gorszy od oficjalnych prognoz na poziomie 48,0 pkt. Tak się jednak nie stało, odczyt wyniósł 48,3 pkt., a ,,mantrę o silnym dolarze" powtórzyli Sekretarz Skarbu USA, Henry Paulson, a także szef Europejskiego Banku Centralnego, J.C.Trichet. Krytycznie nt. drogiego euro wypowiedział się także szef Eurogrupy (ministrów finansów strefy euro), J.C. Juncker.

Dzisiaj rano dodał, iż euro jest przewartościowane. Wszystkie te informacje sprawiły, iż notowania EUR/USD powróciły w okolice 1,52. Pytanie na jak długo. Inwestorzy dobrze zdają sobie sprawę z tego, iż ,,werbalne zaklęcia" na nic się nie zdadzą, jeżeli nie pójdzie za tym fizyczna interwencja na rynku. A tej raczej nie należy oczekiwać.

Europejski Bank Centralny raczej nie znajdzie sojusznika w FEDzie, który ma dość pracy na własnym podwórku, a także stara się dbać o dobre relacje z Chinami nawołując od kilku lat do całkowitego zniesienia interwencjonizmu przy ustalaniu kursu juana.

Prędzej uda się nawiązać nić porozumienia z Bankiem Japonii, który być może włączy się do akcji w sytuacji, kiedy kurs USD/JPY spadnie poniżej 100 jenów (dzisiaj wynosił 103). W średnim terminie kurs EUR/USD ma zatem szanse na test nowych szczytów, w krótkim jednak jest coraz bliżej poważniejszej korekty.

Bo nie można wykluczyć, iż inwestorzy chwilowo zignorują negatywne informacje z USA, a postanowią zrealizować zyski przed zaplanowanym na czwartek posiedzeniem Europejskiego Banku Centralnego. Tego samego dnia swoją decyzję opublikuje również Bank Anglii, co może wpłynąć na GBP/USD.

Wprawdzie oczekuje się, że oba banki centralne nie zmienią teraz stóp procentowych, ale zawsze jest tak, że z każdym posiedzeniem wiąże się niepewność, której inwestorzy nie lubią.

dziś w money
komentarze walutowe
wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)