Inwestorzy stawiają polską gospodarkę w tym samym rzędzie, co turecką - nasz kraj postrzegany jest także jako rynek wschodzący. Dlatego jeśli Turcja ma kłopoty, to złoty tanieje*.*
Skoro inwestorzy wycofują się z niepewnych rynków wschodzących, to także uciekają z Polski. Jak mówi Ryszard Petru, główny ekonomista Banku BPH, sami sobie na to zasłużyliśmy.
"Dostarczamy argumentów inwestorom" - mówi ekonomista. "Jest presja inflacyjna, niskie stopy, niestabilność polityczna." Jeśli do tego dodamy jeszcze zły stan finansów publicznych, to jesteśmy w jednym koszyku z Turcją i Węgrami. A że w tych krajach sytuacja gospodarcza jest gorsza, niż u nas, nie ma dla inwestorów większego znaczenia - traktują nas tak samo.
"Jeszcze pół roku temu byliśmy oceniani jako rynek konwergujący, czyli dostosowujący się, wchodzący do strefy euro. Jednak cofamy się i znów jesteśmy oceniani jako wschodzący" - dodaje Petru.
Według Ryszarda Petru, gdyby Polska miała w perspektywie dwóch, trzech lat, wejść do strefy euro, wtedy kryzys na Węgrzech oraz w Turcji nie miałby takiego przełożenia na nasz kraj, bo byli byśmy traktowani podobnie jak gospodarka niemiecka.
"Trzeba pamiętać, że Turcja jest tylko pokłosiem wydarzeń w Stanach Zjednoczonych. Jeśli FED da do zrozumienia, że dalej będzie podwyższał stopy procentowe, to złoty będzie nadal tracić na wartości. Inwestorzy będą odchodzić z rynków wschodzących. Jeśli zakończy podwyżki, kursy ustabilizują się" - twierdzi Ryszard Petru. "O sytuacji decydują stopy procentowe w USA."
| Inwestorzy boją się Turcji |
| --- |
| Od kwietnia kurs waluty tureckiej spadł o 20 proc. Bank centralny ratuje walutę podnosząc stopy procentowe do 20,25 proc. Kłopoty Turcji wynikają z tego, że inflacja jest dwukrotnie wyższa od planowanej (9,97 proc.), kraj ma olbrzymi deficyt na rachunku bieżącym, a do tego nakładają się jeszcze obawy polityczne związane ze zbliżającymi się wyborami. Jedyny plus tureckiego kryzysu - turyści taniej spędzą wakacje w Turcji. _ Źródło: Rzeczpospolita _ |