Jeśli Sejm przegłosuje do piątku obniżkę składki rentowej, to od lipca będziemy zarabiać kilkadziesiąt złotych więcej, zauważa "Gazeta Wyborcza".
Obniżka składki jest oczkiem w głowie wicepremier Zyty Gilowskiej. Jej zdaniem pomoże to stworzyć milion nowych miejsc pracy w ciągu czterech lat. Gilowską popierają pracodawcy.
Pracodawcy oczekują, że po obniżce wzrosną pensje pracowników, co osłabi presję płacową, uratuje rentowność polskich firm, poprawi ich konkurencyjność oraz ograniczy falę emigracji zarobkowej. Pracodawcy liczą też jednak na obniżkę składki płaconej przez nich, co ma nastąpić od przyszłego roku.
Obniżka nie podoba się jednak koalicjantom Prawa i Sprawiedliwości: Samoobronie i Lidze Polskich Rodzin. Woleliby oni nie zmniejszać składek, za to podwyższyć płacę minimalną i najniższe emerytury.
"PiS - choć oficjalnie popiera cięcie składek - ciągle się zastanawia. Waha się sam premier. Już zapowiedział możliwość wycofania się z przyszłorocznej obniżki. Ważą się losy, gdzie powstanie ten milion nowych miejsc pracy - u nas, jeśli składki spadną, czy w Wielkiej Brytanii i Irlandii, jeśli nie" - konkluduje Piotr Skwirowski w "Gazecie Wyborczej".