Marta chciała studiować resocjalizację. Świetnie się uczyła, tata miał płacić za kształcenie. Kiedy ojciec zginął w wypadku, cały jej świat się zawalił. Zamiast studiować, musiała iść do pracy. Jej mama wpadła w depresję. Młodsza siostra także wciąż nie może się pozbierać. - To był dom, który zawsze pachniał ciastem - podkreśliła na wczorajszej rozprawie mecenas Maria Wentland-Walkiewicz, reprezentująca rodzinę przed sądem. Pani Anna bardzo dbała o rodzinę. Mąż był kierowcą tira. Często go nie było w domu, ale dużo zarabiał. Dzięki temu rodzina mogła żyć na bardzo wysokim poziomie. Nowy, piękny dom, wysokiej klasy meble, najwyższej jakości sprzęt AGD i RTV. Niczego tutaj nie brakowało. Rodzina mogła pozwolić sobie dwa razy w roku na wakacje. Zimą jeździła na narty, latem do ciepłych krajów. Wypadek Krzysztofa zamienił życie rodziny w koszmar. Zginął na drodze, ale nie za kierownicą tira. W dniu wolnym od pracy wsiadł na motocykl. Zderzył się z samochodem osobowym. Zawinił kierowca auta. Krzysztof dwa dni
walczył o życie. Niestety, nie przeżył... - Ojciec był dla wszystkich prawdziwym oparciem. Jego śmierć była tak traumatycznym przeżyciem dla rodziny, że zarówno matka jak i córki muszą chodzić na terapię. Chociaż minęły już dwa lata, cały czas są pod opieką psychologów - mówiła mecenas. Biegli sądowi potwierdzili, że rodzina wciąż jest w okresie żałoby. Pani Anna ma myśli samobójcze, a córki stany lękowe. Łódzki sąd zadecydował, że rodzina otrzyma w sumie 260 tys. zł odszkodowania, 160 tys. zł zadośćuczynienia oraz po kilkaset zł renty. Obie strony odwołały się od tego wyroku. Ubezpieczyciel, u którego polisę OC wykupił sprawca wypadku, chciał niższej kwoty, rodzina - wyższej. W poniedziałek Sąd Apelacyjny utrzymał postanowienie sądu rejonowego. Piotr Zawadzki, dyrektor biura szkód osobowych towarzystwa ubezpieczeniowego Benefia, uważa, że kwota odszkodowania i zadośćuczynienia jest bardzo wysoka i z korzyścią dla poszkodowanych. - Jednak mamy nakaz zapłaty i ją wypłacimy. Nie będziemy już się odwoływać. Tuż
po zdarzeniu wypłaciliśmy rodzinie niecałe 33 tys. zł, ponieważ według nas taka kwota była właściwa i bezsporna - podkreśla Zawadzki. W opinii mecenas Marii Wentland-Walkiewicz kwota odszkodowania i zadośćuczynienia dla rodziny mogłaby być jeszcze wyższa. - Dlatego będę odwoływać się od tego wyroku do Sądu Najwyższego. Będziemy walczyć o 300 tys. zadośćuczynienia i 500 tys. odszkodowania - zaznacza. Imiona na prośbę rodziny zostały zmienione.