Waszyngton zgadza się na inwazję lądową w Strefie Gazy. Ale jakakolwiek akcja Izraela musi bronić cywilów i zabezpieczać przepływ pomocy humanitarnej.
- _ Nie chcę mówić o operacji, która nie ma miejsca (...) Decyzje zostaną podjęte przez Izrael _ - powiedział rzecznik Białego Domu, Godon Johndroe, odpowiadając na pytanie, czy operacja naziemna jest uzasadniona, czy też Stany Zjednoczone będą starały się zapobiec atakowi.
Spekulacje wokół możliwego ataku lądowego pojawiły się jeszcze w niedzielę. Według naocznych świadków, setki izraelskich czołgów stoi w gotowości w tzw. _ wojskowej strefie zamkniętej _ - wyznaczonym pasie przy granicy ze Strefą Gazy. Zgromadzono także transportery opancerzone i samochody pancerne.
Wcześniej propozycja 48-godzinnego zawieszenia działań, przedstawiona przez Francję ówcześnie sprawującą unijne przewodnictwo, została odrzucona. - Propozycja ta nie zawiera żadnych gwarancji, że Hamas zaprzestanie ataków rakietowych i przemytu - komentował rzecznik izraelskiego ministerstwa spraw zagranicznych Jigal Palmor.
Brytyjski _ Times _ podał informację, że izraelskie instalacje nuklearne w Dimonie znalazły się w zasięgu ostrzału rakietowego bojowników Hamasu. Oficjalnie Dimona jest centrum badawczym, choć uważana jest również za miejsce przechowywania izraelskich głowic atomowych.
Strach w Izraelu wywołała informacja, że Hamas wszedł w posiadanie dziesiątek rakiet Fajr-3 irańskiej produkcji, które bez trudu mogą dolecieć do instalacji w Dimonie, oddalonych 20 kilometrów od Berszeby.
Ataki nie ustają
W nocy izraelski samolot bojowy zrzucił bombę na dom jednego z pięciu czołowych przywódców Hamasu zabijając jego i 18 innych osób - podała agencja Associated Press.
Nizar Rayan jast najwyższym rangą członkiem Hamasu zabitym w izraelskim ataku na strefę Gazy od rozpoczęcia walk. Rayan, 49 - letni profesor prawa islamskiego, znany jest z osobistego udziału w konflikcie. W 2001 roku wysłał jednego ze swoich synów na samobójczą akcję, w wyniku której zginęło dwóch Izraelczyków.
Jeszcze przed świtem w wyniku nalotu zburzono 15 domów bojowników Hamasu - relacjonuje wydarzenia Associated Press. Palestyńczycy potwierdzają, że Tel Awiw ostrzegł mieszkańców okolic celów o nalocie pociskiem ostrzegawczym, a niektórych telefonicznie. Miało to zredukować liczbę ofiar cywilnych.
Jak podaje Associated Press - osiemnaście osób zginęło, w tym 4 żony Rayana i 12 jego dzieci. Według informacji izraelskich - dom przywódcy był jednym z magazynów rakiet Hamasu. Dlatego wybuch zrzuconej bomby pociągnął za sobą szereg kolejnych eksplozji.
Tel Awiw _ utrzymuje, pod wpływem nacisków przywódców państw europejskich, że jest możliwe ogłoszenie wstrzymania ognia - donosi Associated Press. _Jednocześnie oddziały lądowe Izraela czekają u granic strefy Gazy. Gotowe interweniować w każdej chwili, jeżeli atak powietrzny nie zdoła powstrzymać rakiet Hamasu.
Od początku ataku na strefę Gazy zginęło ponad 400 osób, a 1900 zostało rannych.
ZOBACZ TAKŻE:
Hamas ogłasza Dzień Gniewu
Palestyńczycy na Zachodnim Brzegu zostali wezwani do organizowania marszów solidarności z mieszkańcami Strefy Gazy.
Hamas wezwał Palestyńczyków, aby wyszli dzisiaj na ulice miast Zachodniego Brzegu i wschodniej Jerozolimy protestować przeciwko izraelskim bombardowaniom. Ta radykalna organizacja na swojej stronie internetowej zachęca do masowych manifestacji po piątkowej modlitwie w meczetach. _ - Niech piątek będzie dniem solidarności z mieszkańcami Strefy Gazy i dniem gniewu przeciwko syjonistycznej okupacji _ - czytamy w oświadczeniu.