Zdecydowaną większością głosów francuski parlament zatwierdził przedłużenie zapoczątkowanej 5 grudnia misji wojskowej w Republice Środkowoafrykańskiej. Zadowolenie z decyzji Paryża wyraziła tymczasowa prezydent Catherine Samba-Panza.
Za przedłużeniem operacji _ Sangaris _, która początkowo miała trwać do 5 kwietnia, opowiedziało się 428 deputowanych w liczącym 577 miejsc Zgromadzeniu Narodowym, niższej izbie francuskiego parlamentu. 14 deputowanych było przeciwnych.
W liczącym 348 miejsc Senacie przedłużenie misji poparło 328 senatorów przy 3 głosach sprzeciwu.
Misję przedłużono, mimo że przed głosowaniem premier Francji Jean-Marc Ayrault mówił o _ znaczących trudnościach _ w Republice Środkowoafrykańskiej. Zauważył wszakże, iż wysiłki Francji _ zaczęły przynosić efekty _, nawiązując do zaplanowanych na luty 2015 r. wyborów prezydenckich.
Z decyzji władz Francji ucieszyła się tymczasowa prezydent Republiki Środkowoafrykańskiej, była burmistrz stolicy kraju, Bangi, Catherine Samba-Panza. Podziękowała Francji i jej prezydentowi Francois Hollande'owi _ za wysiłki na rzecz wyjścia Republiki Środkowoafrykańskiej z trudnej sytuacji, w której się znalazła _.
Przed ponad tygodniem Francja zapowiedziała, że wyśle do Republiki Środkowoafrykańskiej, byłej francuskiej kolonii, dodatkowych 400 żołnierzy. Obecnie w kraju tym znajduje się ok. 1600 żołnierzy francuskich i ok. 6000 z państw afrykańskich.
Obecność tych sił nie doprowadziła dotychczas do poprawy sytuacji. Według ocen ONZ, aby skutecznie przywrócić spokój i porządek w Republice Środkowoafrykańskiej, trzeba by wysłać tam co najmniej 10 tys. żołnierzy.
Walki w Republice Środkowoafrykańskiej wybuchły z nową siłą po wycofaniu się w styczniu br. ze stolicy, Bangi, muzułmańskich rebeliantów z koalicji Seleka. Rebelianci z Seleki, będącej luźnym sojuszem przeważnie muzułmańskich milicji, doprowadzili w marcu 2013 r. do obalenia rządu Francois Bozizego, a ich przywódca Michel Djotodia obwołał się prezydentem.
Chrześcijanie skrzyknęli się w zbrojne milicje i przy wsparciu dawnych żołnierzy Bozizego ruszyli do kontrataku. W grudniu w krwawej bitwie o Bangi zginęło prawie tysiąc ludzi. W styczniu Djotodia został zmuszony do ustąpienia po fali krytyki w kraju i ze strony społeczności międzynarodowej, która zarzucała mu, że nie zdołał zapobiec pladze aktów przemocy.
Czytaj więcej w Money.pl