Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Nareszcie zwycięstwo Lecha!

0
Podziel się:

Nareszcie! Po kilku kolejnych niepowodzeniach ligowych, piłkarze Lecha Poznań uraczyli kibiców zwycięstwem nad Lechią Gdańsk. Z meczu na mecz jest coraz lepiej. Czyżby początek lepszych czasów?

W sobotę na Bułgarskiej ponownie mieliśmy dwa oblicza Lecha. W pierwszej połowie było nieporadnie, ale w drugiej prawdziwie koncertowo. W grze podopiecznych Jose Marii Bakero widać poprawę, lecz kontrast dwóch obliczy musi w końcu zniknąć. To samo dotyczy przede wszystkim strefy spadkowej, której Lechici, mimo zwycięstwa, nadal nie opuścili. Pierwsze 20 minut przebiegało pod dyktando Lechii, która miała optyczną przewagę i stwarzała sobie sytuacje. Szczególnie groźne wrażenie sprawiali Bedi Buval i Abdou Traore. Defensywa Lecha dobrymi interwencjami zażegnywała niebezpieczeństwo, a dodatkowo mocnym punktem drużyny był Krzysztof Kotorowski. Doświadczony bramkarz przewidywał poczynania przeciwników, nie dając nabrać się na kozłujące piłki czy podania po których gracz rywala mógł znaleźć się w sytuacji sam na sam. Lech starał się nie ustępować przeciwnikowi w ofensywie. W 5.minucie po dośrodkowaniu Semira Stilicia obok bramki główkował Artjoms Rudnevs. Ataki Kolejorza zmagały się z podstawowym, obecnym od kilku
spotkań problemem, czyli wykończeniem. W decydujących momentach pod polem karnym gubili się Sławomir Peszko i Jakub Wilk . Z biegiem czasu spotkanie się bardziej wyrównało. W 33.minucie po raz drugi główkował Rudnevs i po raz kolejny nie mógł odnaleźć drogi do siatki. Lechici próbowali również szukać szans po akcjach oskrzydlających, lecz i one nie mogły znaleźć wykończenia w polu karnym. W doliczonym czasie gry groźny uderzeniem błysnął jeszcze Peszko, ale Zbigniew Małkowski również popisał się dobrą interwencją. Na drugą odsłonę Lech wyszedł bardzo zmobilizowany i od samego początku udowadniał, że powalczy tym razem tylko i wyłącznie o zwycięstwo. W 50.minucie do pustej siatki nie trafił Rudnevs, ale 120 sekund później nie pomylił się Peszko, który po podaniu Wilka fantastycznie przymierzył z 16.metrów. Kolejorz grał z animuszem i postanowił pójść za ciosem. W 58.minucie niemoc strzelecką przełamał wreszcie Rudnevs. Łotysz wykorzystał dobre dośrodkowanie z rzutu rożnego Siergieja Krivetsa i głową wpakował
piłkę między słupki. W kolejnych minutach poznaniacy skupili się na kontrolowaniu boiskowych wydarzeń i dowiezieniu korzystnego rezultatu do ostatniego gwizdka. Ich gra była naprawdę koncertowa, a zgromadzonym na Bułgarskiej fanom przypomniał się dawny Lech. Ich entuzjazm mógł przypieczętować w 75.minucie Krivets, gdyby piłka po jego strzale z 30 metrów nie zatrzymała się na poprzeczce. 6 minut później po zagraniu Dmitrije Injacia sam na sam z Małkowskim znalazł się Joel Tshibamba. Niestety rodem z Kongo zbyt mocno przelobował wychodzącego z bramki golkipera. Lechia na murawie praktycznie nie istniała i nie miała nic do powiedzenia wobec świetnie poczynających mistrzów Polski. W doliczonym czasie mogła jednak zmniejszyć rozmiary porażki. Swój udany występ uwieńczył jednak Kotorowski, popisując się świetną paradą przy strzale Aleksandra Sazankova. Lech Poznań - Lechia Gdańsk 2:0 (0:0) Bramki: 1:0 Sławomir Peszko (52), 2:0 Artjoms Rudnevs (58). Lech: Kotorowski - Kikut, Arboleda, Bosacki, Henriquez - Injac,
Możdżeń (46. Kriwiec) - Peszko, Stilić, Wilk (77. Djurdjević) - Rudnevs (69. Tshibamba). Lechia: Małkowski - Deleu (73. Dawidowski), Bąk, Wołąkiewicz, Kozans - Surma, Nowak - Buval, Traore (73. Sazankov), Zieńczuk (62. Pietrykowski) - Buzała. Żółte kartki: Kriwiec - Zieńczuk, Nowak, Dawidowski. Sędzia: Masaaki Toma (Japonia). Widzów: 20 547.

wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)