Dobiega końca całodobowy strajk brytyjskich lekarzy. W opinii władz wniósł znacznie mniej chaosu w pracę służby zdrowia niż się spodziewano. Według wczorajszych prognoz rządowych strajk miał dotknąć około półtora miliona pacjentów, w tym 30 tysięcy czekających na zabiegi szpitalne.
Pod wieczór Ministerstwo Zdrowia podało, że odwołano tylko 2700 operacji, 19 tysięcy konsultacji u specjalistów i jedną czwartą wizyt u lekarzy domowych. Informacje te pochodzą z lokalnych funduszy zdrowia. Istotnie, w wielu londyńskich szpitalach dzień strajku przeszedł niemal niezauważony.
Lekarze od początku zapowiadali, że nie będą odmawiać pomocy w pilnych przypadkach, a celem ich akcji nie była destabilizacja służby zdrowia. Przewodniczący Brytyjskiego Stowarzyszenia Medycznego, doktor Hamish Meldrum powiedział, że nie jest zaskoczony, iż wielu lekarzy zamiast strajku wybrało pracę dla dobra pacjentów.
Protest dotyczył planów przedłużenia terminu przechodzenia lekarzy na emerytury i zwiększenia ich składek. Lekarze czują się oszukani, bo przekreśla to umowę zbiorową zawartą zaledwie cztery lata temu z ówczesnym rządem. W powszechnej opinii była ona jednak nazbyt hojna, a zarobki i emerytury zwykłego lekarza domowego przerastały dwukrotnie uposażenie i emeryturę dyrektora szkoły.
| Czytaj więcej w Money.pl | |
|---|---|
| Lekarze zagrozili, że zemszczą się na posłach Jutro Izba Lordów ma głosować nad projektem ustawy, do której zgłosiła już około tysiąca poprawek. | |
| Strajki w Wielkiej Brytanii największe od 32 lat Pracownicy sektora publicznego protestowali przeciw reformie emerytalnej. Zamknięto szkoły, stanęły autobusy, przełożono 6 tys. operacji. | |
| Czeka nas kolejny kryzys? Lekarze apelują o... Chcą interwencji w sprawie umów z NFZ na wypisywanie recept refundowanych. Domagają się wycofania z nich zapisów o karach. |