Ośmiu demokratycznych kandydatów do prezydentury spierało się w niedzielę przed kamerami TV na temat polityki wobec Iraku oraz sposobów zakończenia wojny w tym kraju.
Druga już debata kandydatów Partii Demokratycznej transmitowana była na żywo tym razem z Saint Anselm College, w stanie New Hampshire.
Najbardziej krytyczny wobec polityki prezydenta Busha wobec Iraku był senator ze stanu Illinois Barack Obama, który był przeciwny interwencji w Iraku od samego początku.
"Żyjemy w bardziej niebezpiecznym świecie,częściowo w rezultacie działań tego prezydenta" - powiedział Obama.
Były senator z Północnej Karoliny John Edwards przyznał, że "popełnił błąd" popierając początkowo interwencję w Iraku. Edwards oświadczył, że deklarowana przez Busha wojna z terroryzmem jest tylko "politycznym sloganem". Ostro skrytykował on Kongres za niedawne uchwalenie ustaw przyznających fundusze na wojnę w Iraku do września br.
Prowadząca w sondażach senator ze stanu Nowy Jork Hillary Rodham Clinton powiedziała, że "to jest wojna George'a Busha". "On jest za nią odpowiedzialny, on ją rozpoczął i odmawia jej zakończenia" - podkreśliła.
Zarówno Edwards jak i pani Clinton przyznali, że głosowali w 2002 r. za interwencją w Iraku bez zapoznania się z treścią raportu wywiadu na temat tego kraju, który był im dostępny.
Według ostatniego sondażu dziennika "Washington Post" i sieci telewizyjnej ABC, sen. Hillary Clinton ma poparcie ok. 42 proc. potencjalnych wyborców demokratycznych, Barack Obama - 27 proc. a John Edwards 11 proc.
Pierwsza debata demokratycznych kandydatów do Białego Domu odbyła się w końcu kwietnia w Orangeburgu, w Południowej Karolinie.
