Brytyjski premier Gordon Brown starł się w parlamencie z przywódcami konserwatywnej i liberalnej opozycji. Chodzi o sprawę ewentualnego referendum w sprawie Traktatu Lizbońskiego reformującego Unię Europejską.
Wieczorem w parlamencie w Londynie odbędzie się kluczowe głosowanie w procesie ratyfikacji Traktatu. Brytyjski rząd uważa, że referendum ratyfikacyjne jest niepotrzebne, gdyż nowy Traktat nie zmienia w niczym brytyjskiej konstytucji. Ale jak wynika z sondaży, 90 procent brytyjskich wyborców chce referendum - a gdyby do niego doszło, większość głosowałaby przeciwko Traktatowi Lizbońskiemu.
Przywódca konserwatystów David Cameron zarzucił w związku z tym premierowi brak odwagi. Cameron przypomniał, że poprzedni premier Tony Blair solennie obiecał referendum w sprawie niedoszłej unijnej konstytucji, a nowy traktat to niemal słowo w słowo to samo, tyle że pod nowym tytułem.
Konserwatyści liczą na pokonanie rządu w dzisiejszym głosowaniu, ale musieliby przeciągnąć na swoją stronę 34 posłów Partii Pracy i skłonić Liberałów, aby głosowali "nie", zamiast - jak zapowiadają - wstrzymać się od głosu.
Liberalni Demokraci zamiast referendum w sprawie nowego Traktatu chcieliby bardziej radykalnego plebiscytu w sprawie dalszego członkostwa Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej. Wczoraj jednak Labourzyści i Konserwatyści wspólnie zagłosowali przeciwko tej propozycji.