Do masowych dezercji z syryjskiej armii doszło wczoraj po samobójczym zamachu na siedzibę biura bezpieczeństwa narodowego w Damaszku - poinformowali działacze syryjskiej opozycji. Informacji tej nie zweryfikowały jednak niezależne źródła.
Według opozycji, na stronę rebeliantów przeszli m.in. wszyscy żołnierze stacjonujący w bazie lotniczej Taftanas w prowincji Idlib w pobliżu granicy z Turcją.
Podczas tej ucieczki doszło do strzelaniny. Zabitych zostało kilku oficerów, którzy należeli do alawitów, mniejszości religijnej, od wielu lat sprawującej władzę w Syrii.
W samobójczym zamachu na siedzibę biura bezpieczeństwa narodowego w Damaszku zginęli bądź zostali ranni ludzie z najbliższego otoczenia prezydenta Syrii Baszara el-Asada. Wśród zabitych jest minister obrony Daud Radża i szwagier prezydenta, wiceminister obrony Asef Szawkat.
Czytaj więcej w Money.pl | |
---|---|
Szef Pentagonu: "Trzeba zmusić go do odejścia" Politycy wyrazili zaniepokojenie arsenałem broni chemicznej w Syrii i podkreślili potrzebę jego zabezpieczenia. | |
Samobójczy zamach. Nie żyje minister obrony Do zamachu doszło w czasie, gdy w kilku dzielnicach stolicy toczą się walki między wojskami rządowymi a Wolną Armią Syryjską. | |
"Bitwa się rozpoczęła i walki nie ustaną" Syryjska armia poinformowała we wtorek, że odparła rebeliantów w stolicy kraju Damaszku. Tymczasem walczący z reżimem prezydenta Baszara el-Asada rebelianci utrzymują, że właśnie rozpoczęli "bitwę o wyzwolenie" miasta. |