Natomiast były minister spraw wewnętrznych Andrzej Milczanowski powiedział w rozmowie z Radiem Szczecin, że służby specjalne prowadziły działania wtedy, gdy były ku temu prawne podstawy. Wyjaśnił, że jeśli nazwisko jakiegoś polityka z dowolnej, nie tylko prawicowej partii przewijało się w śledztwie aferowym, na przykład FOZZ czy Art B, to istniało wówczas pełne uzasadnienie, by UOP się nim interesował.
Andrzej Milczanowski nie chciał się wypowiadać na temat działań wobec konkretnych osób, jak zaznaczył - "ze zrozumiałych względów". Odnosząc się do dwóch notatek, które parafował, były minister podkreślił, że świadczy to tylko o tym, iż je przeczytał. Dodał, że czytał dziesiątki takich notatek, ale nie oznacza to, iż ponosi odpowiedzialność za ich treść.
W sprawie zawartości szafy Lesiaka Andrzej Milczanowski przypomniał, że szafę otwarto już po jego odejściu. Przypomina, że zakończył pracę w MSW w grudniu 1995 roku, a zawartość szafy poznano w 1997 roku.
Jan Rokita stwierdził natomiast, że odnieść się do zawartości zbioru będzie można dopiero wtedy, gdy zostanie opublikowana jego całość. Według Rokity, publikacja części dokumentów to manipulacja archiwami.