Lekarka oskarżona była o nieumyślne narażenie zdrowia i życia pacjentek. Od początku nie przyznawała się do winy i chciała uniewinnienia.
Proces dotyczył wydarzeń sprzed siedmiu lat. Wówczas wysłużony aparat do naświetlań "Neptun" zepsuł się po zaniku zasilania i podał dawkę promieniowania wielokrotnie wyższą od zalecanej. Pięć pacjentek doznało obrażeń.
Zdaniem prokuratury lekarka powinna wcześniej przerwać zabiegi, gdyż było mnóstwo sygnałów, że coś jest nie w porządku. Po pierwsze pacjentki skarżyły się na dolegliwości po napromienianiu, po drugie powszechnie wiadomo było, że sprzęt jest awaryjny.
Powołani w tej sprawie biegli stwierdzili jednak, że taki wypadek wydarzył się tylko raz na całym świecie - właśnie w Białymstoku. Dlatego ich zdaniem lekarka nie mogła przewidzieć tego, co się stało.
Początkowo w sprawie tej oskarżony był jeszcze technik odpowiedzialny za sprzęt, ale został on już prawomocnie uniewinniony.