Były gubernator Tybetu uważa, że po śmierci Dalajlamy przez region może przetoczyć się - jak to określił - "mała fala uderzeniowa", wywołana przez "czynniki religijne". Dodał jednak, iż chińskie władze są gwarantem stabilności tego regionu. 14 marca 2008 roku w stolicy Tybetu - Lhasie - doszło do antychińskich zamieszek, w których zginęły co najmniej 22 osoby. Protesty rozlały się wówczas na wszystkie regiony zachodnich Chin zamieszkiwane przez ludność tybetańską. Według nieoficjalnych informacji, ze względu na rocznicę protestów do Tybetu ponownie nie są wpuszczani zagraniczni turyści. Podróż na "dach świata" wymaga bowiem dodatkowych zezwoleń, a według informacji z pekińskich biur podróży - czasowo wstrzymano ich wydawanie. Chińskie władze o podżeganie do zamieszek oskarżyły XIV Dalajlamę. Wciąż nierozwiązana pozostaje także kwestia sukcesji po obecnym duchowym przywódcy Tybetańczyków. Komunistyczne władze chcą mieć wpływ na wybór nowego Dalajlamy. XIV Dalajlama rozważa nawet zerwanie z dotychczasową
tradycją, aby nie dopuścić do wskazania swego następcy przez Pekin.