Żądania czeskiego prezydenta poparł wczoraj rząd w Pradze, choć wcześniej nie było to wcale takie oczywiste. Gabinet Jana Fischera nie zdecydował się jednak na walkę z Vaclavem Klausem i będzie negocjował z unijnymi rządami sposoby rozwiązania problemu.
Piotr Kaczyński z brukselskiego Centrum Studiów nad Polityką Europejską powiedział, że trudno przewidzieć czy te żądania są możliwe do spełnienia, bo nie wiadomo tak naprawdę czego dokładnie chcą Czesi. "Mniej więcej wiemy, że prezydent Klaus chciałby mieć jakiś przypis gdzieś w traktacie, ale czego dotyczy i w jakiej skali? - Te konkrety są potrzebne" - dodał.
Gdy
będzie już wiadomo jakie zdania Vaclav Klaus chce dopisać do traktatu, to Szwedzi, którzy kierują pracami Unii, rozpoczną rozmowy z europejskimi stolicami. Część komentatorów wątpi jednak, by udało się znaleźć rozwiązanie w ciągu niespełna trzech tygodni. A to oznacza, że w związku z niepewnym losem traktatu lizbońskiego, na szczycie pod koniec miesiąca może nie dojść do planowanej obsady najwyższych stanowisk, przewidzianych w dokumencie. Chodzi o prezydenta Unii Europejskiej i szefa dyplomacji.