Ani uczniowie, ani nauczyciele, ani rodzice nie chcą kamer w salach lekcyjnych. Nikt nie sprzeciwia się monitorowaniu sytuacji na korytarzach, jednak filmowanie lekcji wszyscy - poza władzami szkoły - prawie wszyscy uważają za przesadę. Jak pisze "Rzeczpospolita", przedsięwzięcie jeszcze przed wakacjami spotkało się z protestem uczniów, którzy pojawili się w szkole w koszulkach z napisem "Big Brother School". Nauczyciele są zestresowani nieustannym byciem na podglądzie. Są niezadowoleni, ale rzadko kto głośno się sprzeciwia, odkąd nauczycielka, która w tej sprawie wystąpiła w mediach, następnego dnia została wezwana na dywanik do wójta. Protestują jednak rodzice - ich listy otrzymało Ministerstwo Edukacji Narodowej, Recznik Praw Pbywatelskich i lubelskie kuratorium.
Na początku września do szkoły w Firleju przyjechał wizytator z kuratorium. Jak dowiedziała się "Rzeczpospolita", kuratorium nie podoba się, że przed zainstalowaniem kamer dyrektor nie zwrócił się o opinię do rady pedagogicznej i samorządu uczniowskiego. Dyrektor Jarosław Gryglicki bagatelizuje jednak sprawę uzasadniając swoją decyzję względami bezpieczeństwa.
"Rzeczpospolita"/iar/ms/pbp