Borysiuk, który do KRRiT wszedł z rekomendacji Samoobrony, pracował na pół etatu w promocji TVP 1. Kołodziejski zaś, rekomendowany do Rady przez PiS, ma cały etat w redakcji katolickiej. Kołodziejski najpierw wystąpił o rozwiązanie umowy o pracę z TVP, ale kiedy dowiedział się, że Borysiuk złożył wniosek o urlop, zrobił tak samo. "Gazeta Wyborcza" pisze, że według Małgorzaty Naumann, szefowej biura prawnego TVP, urlop w tym przypadku będzie naruszeniem ustawy o RTV, za co członkom KRRiT grozi postawienie przed Trybunałem Stanu.
Kwestię urlopu bezpłatnego dla członków KRRiT reguluje artykuł 8 ustawy o RTV. Zgodnie z nim, pracodawca udziela członkowi Rady urlopu na czas kadencji. Jednak w ustępie 4 precyzuje: nie wolno łączyć funkcji członka Rady z prowadzeniem działalności nadawcy lub producenta radiowego albo telewizyjnego, a także z zatrudnieniem u nadawcy bądź producenta.
Zdaniem profesora Jacka Sobczaka, znawcy prawa prasowego Uniwersytetu imienia Adama Mickiewicza w Poznaniu, oznacza to, iż osoby zatrudnione u nadawcy lub producenta w momencie wyboru do Rady winny rozwiązać z nim umowę o pracę. Borysiuk i Kołodziejski w odpowiedzi przedstawili opinię profesora Adama Jaroszyńskiego, że ich urlop jest zgodny z prawem.
Więcej na ten temat w "Gazecie Wyborczej".
IAR/Gazeta Wyborcza/mb/sawicka
