Do Polski sprowadzono 25 Irakijczyków - siedem rodzin współpracowników naszej armii. Byli oni tłumaczami, pracowali w zespołach współpracy cywilno - wojskowej, zaopatrzeniu, szpitalach. Wyjechali, bo za współpracę z Polakami groziła im śmierć. Do naszego kraju przyjechali jesienią 2008 roku.
Najpierw szybko pozbyła się ich armia - pisze "Gazeta Wyborcza". Wojsko przekazało ich Urzędowi do spraw Cudzoziemców, który nadał im status uchodźców. Specjalny program dał im dożywotnio mieszkania. Przez pewien czas otrzymywali też pieniądze - średnio 2 tysiące złotych. Program się skończył, Irakijczykom zostały tylko mieszkania. Słabo płatną pracę ma tylko dwóch z siedmiu. Inni utrzymują się z oszczędności czy zapomóg. W miasteczkach, w których otrzymali mieszkania jest trudno o pracę i nie stać ich na opłacanie czynszów.
"Wyjeżdżając tutaj, wiedziałem, że łatwo nie będzie. Ale w najczarniejszych myślach nie przypuszczałem, że aż tak źle. Ludzie jak nie uciekną trafią w końcu na ulicę" - mówi "Gazecie Wyborczej" jeden z Irakijczyków. "To co zrobiliście to hańba. Po co wyście nas tu wywieźli, żeby głodować" - dodaje.
Informacyjna Agencja Radiowa (IAR) /
"Gazeta Wyborcza" / kry / kusiak