Według danych dziennika osoby przesłuchiwane w prokuraturze - w tym molestowane kobiety - zeznały, że Łyżwiński starał się o załatwienie fałszywych rachunków na pokrycie wydatków biura poselskiego. Ponadto pieniądze wpłacane przez działaczy partii na kampanię Samoobrony nie były ewidencjonowane - donosi "Gazeta Wyborcza". Biuro nie posiadało także konta bankowego, a jego pracownikom Łyżwiński płacił bezpośrednio gotówką. Czasem pieniądze te pochodziły od lokalnych działaczy partii - wynika z ustaleń dziennika.
Jak przypomina "Gazeta Wyborcza", Łyżwiński oraz jego żona od dawna mają problemy z długami. Komornik zajął nawet część ich poselskiego uposażenia. Istnieje więc podejrzenie, że 8 tysięcy złotych przekazywanych na prowadznie biura poselskiego przez Kancelarię Sejmu mogło służyć na inne wydatki małżeństwa Łyżwińskich.
Jeśli zeznania się potwierdzą, oznaczałoby to złamanie ustawy o finansowaniu partii politycznych - podsumowuje dziennik.
"Gazeta Wyborcza"/mn/dabr