Wojciech Franiewski, który zaplanował i zorganizował porwanie syna przedsiębiorcy spod Płocka, w czerwcu zeszłego roku popełnił samobójstwo w areszcie. Mężczyzna był prawdziwym kryminalistą - z 45 lat życia jedną trzecią spędził w więzieniu. Po aresztowaniu w sprawie Olewnika był bardzo pewny siebie i twierdził, że policja "nic na niego nie ma". "Gazeta Wyborcza" przypomina początki jego "przestępczej kariery".
Franiewski kradł samochody i sprzęt elektroniczny. Nie odsiedział jednak do końca żadnego wyroku - mimo że uciekał z więzień i konwojów, a nawet dowodził więziennym buntem. Wciąż otrzymywał przepustki i przedterminowe zwolnienia. Zdaniem mecenasa Bogdana Borkowskiego, jednego z pełnomocników rodziny Krzysztofa Olewnika - przestępca był pod jakąś ochroną lub przynajmniej ktoś musiał go o tym zapewniać.
Wyniki dziennikarskiego śledztwa w tej sprawie w "Gazecie Wyborczej".
"GW"/adb/dabr