Powodem odwołania wiceministra Ireneusza Dąbrowskiego ma być błąd resortu skarbu przy wyliczeniach wysokości dywidendy w KGHM informuje "Gazeta Wyborcza". Na wniosek Dąbrowskiego walne zgromadzenie akcjonariuszy Polskiej Miedzi podjęło uchwałę, że spółka ma przeznaczyć na dywidendę prawie milion złotych więcej, niż zarobiła.
9 lipca nadzwyczajne walne zgromadzenie akcjonariuszy ma skorygować uchwałę. Jednak miedziowa "Solidarność", która wykryła błąd w wyliczeniach, ma nadzieję, że do tego czasu wiceminister Dąbrowski zostanie odwołany.
Czarne chmury nad wiceministrem Dąbrowskim zbierają się już nie pierwszy raz przypomina "Gazeta Wyborcza". W marcu związkowcy z LOT wystąpili do premiera, żeby odwołał go z funkcji, bo Dąbrowski na siłę forsował na prezesa LOT swojego znajomego Tomasza Dembskiego. Załoga LOT ponad miesiąc walczyła, by resort skarbu pozostawił na stanowisku ówczesnego prezesa LOT Marka Mazura.
W środę PO wystąpiła z wnioskiem do NIK, by zbadała prywatyzację PZL Mielec. Dziennik podkreśla, że jest to kolejna spółka nadzorowana przez wiceministra Dąbrowskiego. Według PO Izba powinna sprawdzić, czy właściwie oszacowano cenę zakładów. W marcu za 66 mln zł udziały w spółce kupiła firma Sikorsky Aircraft Corporation. Prywatyzację prowadziła rządowa Agencja Rozwoju Przemysłu, właściciel PZL Mielec.
Platforma grozi, że jeśli minister skarbu nie odwoła z funkcji Ireneusza Dąbrowskiego, to skieruje do Sejmu wniosek o wotum nieufności wobec Wojciecha Jasińskiego.
"Gazeta Wyborcza"/iar/lm /pul
