O przeprowadzenie zamachów podejrzewa się lewicowych bojówkarzy. Media spekulują, że ataki przeprowadziła paramilitarna grupa "Walka Rewolucyjna", uznawana za organizację terrorystyczną. Policja nie potwierdza jednak tych przypuszczeń.
Bomba przed giełdą w Atenach wybuchła o świcie. Eksplozja zniszczyła osiem samochodów. Podmuch roztrzaskał też szyby w budynku giełdy. Odłamki szkła zraniły kobietę. Po błyskawicznej akcji oczyszczania miejsca wybuchu - Athex rozpoczęła jednak prace.
Szef giełdy poinformował, że wybuch spowodował ogromne straty materialne. Dodał jednocześnie, że jest szczęśliwy, iż nie było żadnych ofiar śmiertelnych.
Z kolei eksplozja w Salonikach nie był silna i spowodowała niewielkie szkody. Nikt nie został też ranny. Przed siedzibą ministerstwa eksplodował ładunek, ukryty w garnku. Do zamachu doszło tu zaledwie na trzy dni przed inauguracją Międzynarodowego Jarmarku w Salonikach. Targi miał otworzyć premier Grecji Costas Karamanlis.
O obu atakach zamachowcy ostrzegli telefonicznie przed eksplozją ładunków.
Akty przemocy w Grecji nie należą do rzadkości. Od grudnia zeszłego roku, gdy od kul policji zginął nastolatek, dochodziło do różnego rodzaju ataków, a kraj zalała wówczas fala zamieszek.
Podejrzana o dzisiejsze ataki "Walka Rewolucyjna" jest najbardziej znana z przeprowadzenia ataku rakietowego na amerykańską ambasadę w Atenach w 2007 roku. Grupa przyznała się też do podłożenia w tym roku potężnej bomby przed główną siedzibą Citibanku w Atenach. Ładunek rozbroiła wówczas policja. Lewicowi ekstremiści przypuścili też ataki na policjantów, po wspomnianym zabójstwie 15-letniego chłopca przez funkcjonariuszy.