Marek Borejko z Radwaru, który wchodzi w skład Grupy Bumar przekonuje, że prace nad "polską tarczą" są już mocno zaawansowane. W projekt włączył się francuski koncern MBDA.
Borejko wyjaśnił w rozmowie z IAR, że rodzimy system jest oparty na nowoczesnych rakietach ASTER i może skutecznie chronić polską przestrzeń powietrzną. W dodatku - jeśli w Polsce staną w przyszłości amerykańskie wyrzutnie SM3 - też będzie je można ochraniać rodzimym systemem - uważa Borejko.
Dyrektor Radwaru podkreślił, że bez względu jaki sprzęt ochrony balistycznej zostanie zainstalowany w Polsce, będzie on potrzebował ochrony. Nie można bowiem - jak powiedział Borejko - chronić wyrzutni antybalistycznych innymi wyrzutniami antybalistycznymi.
Marek Borejko podkreślił, że obecnie do rozpoczęcia pracy nad polską tarczą potrzeba tylko jednego - decyzji ministerstwa obrony. Grupa Bumar może w każdej chwili uruchomić produkcję systemu, ale jest to program droższy niż projekt F-16 czy KTO Rosomak. Dlatego potrzebna jest deklaracja z MON i wieloletni program finansowania - uważa Borejko.
Projekt Bumaru podoba się Tadeuszowi Wróblowi - ekspertowi z "Polski Zbrojnej". Zdaniem eksperta to co proponuje konsorcjum idealnie wpisuje się w obecne potrzeby naszej armii. Bumarowska tarcza jest nowoczesna i w ciągu najbliższych 10 lat mogłaby zastąpić obecny system. A ten opiera się na wysłużonych rakietach poradzieckich - niektóre pamiętają jeszcze początek układu warszawskiego.
Propozycja Bumaru to coś w rodzaju "parasola ochronnego" złożonego z trzech poziomów. Pierwszy daje ochronę od kilku kilometrów, drugi kilkadziesiąt, a trzeci może chronić przestrzeń powietrzną nawet w promieniu ponad 100 kilometrów. Zdaniem ekspertów polska tarcza ma też inną zaletę - jest podobna do rakiet Patriot, które mamy dostać od Amerykanów, a jednocześnie jest zdecydowanie tańsza. Ważnym elementem tarczy proponowanej przez Bumar jest również jej wysoki stopień polonizacji.