Granat wybuchł około godziny czwartej nad ranem, nie wyrządzając nikomu krzywdy. Uszkodzone zostały jedynie drzwi i okna w budynku stacji telewizyjnej.
Władze telewizji nie chcą współpracować z policją i MSW podczas prowadzonego śledztwa twierdząc, że organy ścigania przyjęły niewłaściwą kwalifikację czynu. MSW uznało, że było to przestępstwo kryminalne polegające na próbie zniszczenia mienia. Kierownictwo stacji twierdzi, że chodzi o akt terrorystyczny.
Rzecznik praw obywatelskich Gruzji Sozar Subari uważa, że "wrzucenie bomby do stacji telewizyjnej, to nie tylko przestępstwo kryminalne, ale również próba zagłuszenia wolnego słowa". Jego zdaniem, władze muszą położyć kres zastraszaniu dziennikarzy. "Nie możemy żyć w kraju, w którym wrzuca się granaty do telewizji, bije i zastrasza dziennikarzy" - stwierdził Subari.
Natomiast szef gruzińskiego parlamentu Dawid Bakradze zaapelował do dziennikarzy i opozycjonistów, aby nie wiązali tej sprawy z polityką. Bakradze zapowiedział, że posłowie będą kontrolować przebieg śledztwa.