Historyk Żydowskiego Instytutu Historycznego doktor Hanna Węgrzynek przypomina, że akcja wywożenia ludności żydowskiej z warszawskiego getta wpisała się w tak zwaną akcję Reinchardt - czyli jak ją nazywali Niemcy "ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej". Niemcy akcję w stolicy chcieli przeprowadzić rękami żydowskimi. Zmuszono wtedy Judenrat - Radę Żydowską, do tego by przygotowywali codziennie pewien kontyngent osób, które miał być przesiedlone na wschód, nikt nie wiedział, że celem tych wyjazdów jest obóz zagłady.
Niektórzy podejrzewali z czym wiążą się te deportacje. 23 lipca Adam Czerniaków, przewodniczący Rady Żydowskiej w Warszawie, nie zgodził się na podpisanie szczegółowego zarządzenia o deportacji, przewidującego dzienne limity osób doprowadzanych na Umschlagplatz, w tym również dzieci. Wieczorem tego samego dnia popełnił samobójstwo.
Doktor Hanna Węgrzynek przypomina, że ludność żydowską zachęcano do opuszczania getta. Pozwalano zabierać im 15 kilogramów bagażu, zachęcano do zabierania pieniędzy i biżuterii a także dawano jedzenie na podróż, co przy panującym w getcie głodzie powodowało, że tysiące osób same zgłaszału się na Umschlagplatz.
Wywózki trwały do pierwszych dni września. Osoby chore i w podeszłym wieku najczęściej zabijano na miejscu, ci, którzy posiadali "dobre" dokumenty, przez jakiś czas mogli pozostać jeszcze w getcie. Akcję wysiedleńczą przeprowadzały, obok SS, jednostki pomocnicze złożone z Litwinów, Ukraińców i Łotyszy.
Warszawscy Żydzi, przypomina doktor Węgrzynek, bezpośrednio trafiali głównie do Treblinki. W ciągu dwóch miesięcy trwania akcji ponad 254 tysięcy osób wywieziono do obozu zagłady w Treblince, 11 tysięcy skierowano do obozów pracy, na miejscu rozstrzelano około 6 tysięcy. W getcie legalnie pozostało 35 tysięcy Żydów, którzy pracowali w tak zwanych szopach.
Warszawskie getto Niemcy całkowicie zniszczyli na początku lata 1943 roku.