Mieszkańcy Madrytu i Barcelony mieli dzisiaj problem z dojazdem do pracy. Najpierw musieli cierpliwie czekać na transport, a potem podróżować w tłoku. "Przyszedłem na dworzec ponad godzinę wcześniej. Zdążę do biura, ale było tylu pasażerów, że nie można było zamknąć w pociągu drzwi" - opowiada mieszkaniec okolic Barcelony. Do popołudniowych godzin szczytu transport miejski zmniejszono o 80 procent.
Wcale nie łatwiej mają ci, którzy postanowili poruszać się dzisiaj samochodem. Zakorkowane są nie tylko drogi wjazdowe do Madrytu i Barcelony, ale też ulice obu miast.
Protestujący sprzeciwiają się decyzji rządu o podziale Renfe - odpowiednika PKP - na cztery niezależne firmy. Chcą też, aby rząd wycofał się z kolejnej, 7 procentowej obniżki pensji.
IAR