Irak stoi na krawędzi wojny domowej. Według ONZ, tylko w maju w całym kraju zginęło ponad tysiąc osób. Tak źle nie było w Iraku od czasu wycofania się stamtąd amerykańskich wojsk.
"To smutny rekord" - mówią przedstawiciele ONZ. W maju w całym Iraku zginęło co najmniej 1045 osób. Chodzi przede wszystkim o ofiary zamachów, dokonywanych głównie w stolicy kraju, Bagdadzie. Za częścią z nich stoi iracka Al-Kaida, sprzymierzona z sunnickimi bojówkami. ONZ apeluje do miejscowych polityków o powstrzymanie fali nienawiści.
Tak duża liczba ofiar to wynik niepokojów na tle etnicznym. Od wielu tygodni irackim sunnitom, którzy rządzili krajem za czasów Saddama Husajna, nie podoba się polityka obecnych, szyickich władz. Szyici są oskarżani o dyskryminację innych grup. Jednakże do zamachów bombowych dochodzi zarówno w dzielnicach zamieszkałych przez szyitów jak i przez sunnitów. Sytuację dodatkowo pogarsza trwająca w sąsiedniej Syrii wojna domowa oraz sunniccy uchodźcy, którzy uciekają do Iraku.
Eksperci alarmują, że poziom przemocy w Iraku jest bliski temu z lat 2006-2007. Ówczesne niepokoje określa się mianem najbardziej krwawego okresu ostatnich kilku dekad.
Ostatnie zamieszki i były powodem bezprecedensowej decyzji rządu. Władze zabroniły nadawania 10 stacjom telewizyjnym powiązanym z sunnitami, oskarżając je o podgrzewanie napięć. W gronie tym znalazła się także katarska Al-Jazeera.
Informacyjna Agencja Radiowa
