Lokale wyborcze zostały zamknięte o 19.30 czasu polskiego, ale ministerstwo spraw wewnętrznych poinformowało, że osoby, które w tym momencie stały w kolejkach, będą mogły jeszcze oddać głos.
Szacuje się, że frekwencja wyniosła co najmniej 70 procent. To wynik przełomowego momentu dla Iranu. Mieszkańcy decydowali bowiem, czy odsunąć od władzy Mahmuda Ahmadineżada, uważanego przez Zachód za zagrożenie pokoju na świecie. Obecny prezydent ma w Iranie równie wielu zwolenników, co przeciwników. Ci drudzy skupili się głównie wokół Mir Husejna Mousawiego. Przedwyborcze prognozy mówiły, że poparcie obu kandydatów jest niemal identyczne.
Dziennikarz "Rzeczpospolitej" Wojciech Lorenz mówił w TVP INFO, że powodem, dla którego wielu Irańczyków pragnie usunąć Ahmadineżada z urzędu, jest sytuacja gospodarcza, a nie polityka zagraniczna Iranu. Na tę ostatnią wpływ mają bowiem ajatollahowie, a nie prezydent.
Z kolei Łukasz Kulesa z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych podkreślał w TVP Info, że ewentualne zwycięstwo Mousawiego będzie oznaczało jedynie zmianę formy a nie treści. "Będzie to polegało na innym stylu i innym położeniu akcentów" - dodał.
Wyniki wyborów mają być znane jutro rano. Jednak obaj faworyci już teraz ogłosili, że wygrali wybory i zdobyli 60 procent głosów.