Problemem w dotychczasowych negocjacjach była poważna różnica zdań w kwestiach szczegółowych między krajami bogatymi a państwami rozwijającymi się. Chodziło przede wszystkim o określenie, o ile zmniejszy się emisja dwutlenku węgla do atmosfery i ile pieniędzy dostaną biedniejsze kraje na walkę z ociepleniem.
Premier Donald Tusk, który na szczycie reprezentuje Polskę, przypomina, że nasz kraj walczy o cele, które założyła sobie cała Unia Europejska. Tusk podkreśla, że wraz z pozostałymi politykami Unii próbuje przekonać innych ważnych graczy, by złożyły konkretne deklaracje. "Unia jako jedyna mówi bardzo konkretnie o pieniądzach, datach i celach redukcyjnych. Wszyscy pozostali, łącznie z Amerykanami, mówią ogólnie o tym, że "razem", "wspólnie", ale o swoich zobowiązaniach mówią niechętnie" - powiedział Tusk.
Premier zaznacza, że unijne stanowisko o redukcji emisji CO2 o 20 procent chroni także polskie interesy. Naszej gospodarki, która w dużej mierze jest oparta na węglu, nie stać bowiem na większe obniżki w najbliższym czasie. "Każdy będzie redukował powyżej 20 procent na tyle, na ile będzie to możliwe. Dla Polaków jest to wariant bezpieczny" - wyjaśnia premier.
Wczoraj do późna w nocy trwały nieformalne rozmowy polityków Unii Europejskiej z innymi przywódcami, ale nie przyniosły one na razie znaczących rozstrzygnięć.
Politycy Danii, która jest gospodarzem szczytu, nieoficjalnie mówią, że spotkanie może zakończyć się fiaskiem, a rozmowy o porozumieniu zostaną przełożone na kolejną konferencję w przyszłym roku w Meksyku.