Zaraz po nalocie w prowincji Kunduz Sojusz Północnoatlantycki rozpoczął dochodzenie. Miało ono wyjaśnić okoliczności ataku i potwierdzić kto zginął. Celem nalotu była grupa talibów, która uprowadziła cysterny z paliwem. W momencie ataku w pobliżu była miejscowa ludność, która nalewała paliwo do kanistrów. Teraz, po kilku dniach siły NATO-wskie potwierdziły, że w ataku zginęli cywile. Kilka krajów europejskich ostro skrytykowało Sojusz za nalot, który został przeprowadzony wbrew nowym rozkazom dowódcy wojsk NATO w Afganistanie. Stanley McChrystal nakazał bowiem przed kilkoma miesiącami ograniczenie ataków bombowych, jeśli zagrażają one ludności cywilnej.