W wyborach, które odbyły się na początku kwietnia, wygrali rządzący Mołdawią od kilku lat komuniści. Nie uzyskali oni jednak większości potrzebnej, by samodzielnie rządzić, a co za tym idzie, wybrać prezydenta. Opozycja zarzuciła władzom, że wyniki zostały sfałszowane. Na ulicach Kiszyniowa doszło do zamieszek, które brutalnie stłumiła policja. Zdecydowano, że wybory zostaną powtórzone.
Według sondaży, prawdopodobnie żadna z frakcji znów nie uzyska zdecydowanej większości. W tym wypadku trzeba będzie przystąpić do bardzo trudnych rozmów o koalicji. Jeśli te nie przyniosą rezultatu, parlament znów będzie rozwiązany, a mieszkańcy Mołdawii po raz kolejny pójdą do urn. Zrobią to jednak dopiero w przyszłym roku, bo tak mówi konstytucja.
Przyszłość Mołdawii jest istotna dla Unii Europejskiej. Kraj ten jest jednym z głównych członków Partnerstwa Wschodniego. Powszechnie sądzi się, że zwycięstwo opozycji może wyrwać Mołdawię z rosyjskiej strefy wpływów. Kilka dni temu z misją w Kiszyniowie gościł polski minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski.