Zdaniem pilotów to co stało się na ostatnim etapie lotu nie było podejściem do lądowania, tylko wynikiem tego, co zdarzyło się wcześniej. Ich zdaniem z pozostawionych śladów wynika, że samolot nad samą ziemią zawadził o drzewo, ale brakuje informacji, czy już wcześniej mógł nie mieć sterowności. Jak powiedzieli gazecie lotnicy - można wnioskować, że piloci prezydenckiej maszyny wiedzieli na jakiej byli wysokości, byli nawet o tym ostrzegani, ale najwyraźniej nie mogli zareagować.
Piloci zwracają też uwagę na szereg innych wątpliwości, jakie pojawiają się po tragedii pod Smoleńskiem. Z analizy przebiegu dotychczasowych katastrof z udziałem Tupolewów wynika między innymi, że wiele z nich było wynikiem awarii drugiego silnika, który następnie niszczył instalację hydrauliczną odpowiadającą za sterowanie samolotem - czytamy w "Naszym Dzienniku".
"Nasz Dziennik"/man/jp