"To niesamowite, że byliśmy 700 metrów pod ziemią, a jednak nas uratowano. Jesteśmy górnikami, jesteśmy silni i trzymaliśmy się, ale całą resztę zawdzięczamy profesjonalistom" - mówił już na powierzchni elektryk Mario Sepulveda. I rzeczywiście, nowoczesne technologie, które umożliwiły ratunek, przyprawiają o zawrót głowy. W głąb szybko wywierconego tunelu o długości 622 metrów zjeżdża specjalna metalowa kapsuła. Jest bardzo wąska i ciasna, ale za to jej boczne kółka umożliwiają swobodny przejazd, a resory tłumią drgania. Z przenośnego zbiornika ewakuowanemu górnikowi dostarczany jest na bieżąco tlen. Górnicy wyjeżdżają pojedynczo. Prodróż trwa zaledwie kwadrans - krócej niż się spodziewano. Każdy ma hełm z mikrofonem, ochronę na oczy, pasy bezpieczeństwa i czujnik akcji serca.
Przez ponad dwa miesiące 33 górnikami opiekowali się inżynierowie, psycholog i dietetyk. Teraz na powierzchni w pełnej gotowości czekają lekarze - niektórzy górnicy mają nadciśnienie, cukrzycę czy zakażenia skóry.
Informacyjna Agencja Radiowa