Pseudo-astronauci w symulatorze lotu przez 500 dni udawali, że lecą na Marsa i z powrotem. W środku nie było okien, ale wnętrze wyłożono boazerią, by stworzyć uczestnikom eksperymentu w miarę miłą atmosferę. Żywność i wodę dostarczono im przed początkiem misji. Kontakt z centrum kontroli odbywał się głównie za pomocą wiadomości tekstowych. Ich dostarczanie było opóźnione, by oddać wirtualną odległość dzielącą "astronautów" od Ziemi.
"Jakaś doza szaleństwa jest konieczna, bez tego nie zdecydowalibyśmy się na ten krok" - mówił przed początkiem misji Mars500 jeden z uczestników Diego Urbina. Teraz podkreśla, że chce spotkać się z rodziną, zadzwonić do znajomych i iść na plażę. Naukowcy tymczasem zaczynają analizować zgromadzone podczas misji dane. Dotyczą one głównie stanu psychicznego uczestników eksperymentu.
Nie jest wykluczone, że podobna misja będzie niebawem przeprowadzona na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.
Informacyjna Agencja Radiowa