Zdecydowanym zwycięzcą wyborów okazała się partia rządząca, Micheila Saakaszwilego - Zjednoczony Ruch Narodowy, uzyskując aż 59,5 procent poparcia. Wbrew przedwyborczym przewidywaniom dobry rezultat zanotował opozycyjny blok - Zjednoczona Opozycja uzyskując 17,7 procent głosów. Na trzecim miejscu znalazła się partia Chrześcijańsko - Demokratyczna, na którą głosowało 8,3 procent wyborców. Na czwartym partia Pracy z poparciem 7,5 procentowym. Wybory w Gruzji miały charakter mieszany. Na 150 deputowanych połowę wybierano w wyborach proporcjonalnych a pozostałych w większościowych.
W jednomandatowych okręgach wyborczych na 75 miejsc w parlamencie aż 71 uzyskali kandydaci partii Saakaszwilego. 2 mandaty przypadły Zjednoczonej Opozycji i 2 Partii Republikańskiej. Centralna Komisja wyborcza anulowała wyniki wyborów w 15 komisjach, ale zdaniem jej członków nie miałyby one wpływu na ostateczny wynik wyborów.
Opozycja twierdzi, że wybory zostały sfałszowane, ale na razie nie zamierza wychodzić na ulicę. Niektórzy liderzy opozycji wezwali do wspólnych rozmów pozostałe ugrupowania, aby można było ustalić jak wyprowadzić opozycję z kryzysu. Część partii zapowiada bojkot i nie wyklucza nie przyjęcia mandatów parlamentarnych, ale to raczej wariant, który nie wchodzi w grę - bowiem większość opozycyjnych polityków uważa, że nie należy już w ten sposób prowadzić walki politycznej w Gruzji, która chce aspirować do miana kraju demokratycznego.
Międzynarodowi obserwatorzy już wczoraj oficjalnie ocenili przebieg wyborów w Gruzji. Wytknięto zarówno obozowi rządzącemu jak i opozycji wiele błędów. Zdaniem jednak obserwatorów jest wyraźny postęp jeśli wziąć pod uwagę to co działo się podczas styczniowych wyborów prezydenckich. Najważniejsze ze proces wyborczy w Gruzji zotał uznany za demokratyczny co otwiera drogę temu krajowi do zbliżenia z NATO i UE.